05 grudnia, 2013

rozdział szósty.

 Lekcje minęły dość szybko i gdy zdążyłam spojrzeć na zegarek okazało się, że to już przerwa na lunch.
Właśnie pomyślałam o Diegu, o tej jego niepowtarzalnej urodzie. Lecz zaraz spochmurniałam, na myśl o tym, że pewnie poznał już chłopaków z drużyny i mnóstwo pięknych dziewczyn latających teraz za nim jak pieski. Niestety widziałam na własne oczy jak Święta Trójca kroczy krok w krok za Diegiem. Jedyne co zrobił gdy mnie zobaczył to uśmiechnął się przepraszająco. Ale ja wiedziałam, że tak będzie. Teraz o mnie zapomni i stanę się niewidzialna również dla niego.
W drodze do stołówki zatrzymałam się przy automacie by kupić sobie żelki owocowe, które wprost uwielbiam. Nie zwracałam na nic uwagi, zastanawiając się nad tym co mam powiedzieć mamie po powrocie do domu. Że przepraszam, że życie mnie nie satysfakcjonuje? Nie, to nie wchodzi w grę, pokręciłam głową by odgonić ten pomysł, gdy usłyszałam śmiech za swoimi plecami.
- No proszę, proszę. Pani Natalia sama do siebie kręci głową. Myślałaś chyba o czymś ważnym, że aż tak cię to pochłonęło.- odparł Diego nadal się uśmiechając.
- No powiedzmy.- burknęłam.
- Niech zgadnę. Myślałaś pewnie o pięknym, młodym Bogu, który właśnie się przeniósł do twojej szkoły, nieprawdaż?- odparł.
- Nie pochlebiaj sobie.- ponuro odparłam.
- Żartuje! Chciałem tylko cię rozśmieszyć. Jesteś za ładna na to żeby chodzić z tak ponurą miną.- odparł podnosząc ręce w obronnym geście.
Bez słowa wpatrywałam się w niego, gdy zorientowałam się, że to za długo trwa. Patrzył na mnie z rozbawieniem widząc chyba moje zakłopotanie. Odchrząknęłam.
- Tak oczywiście. Niestety jest mi niezmiernie przykro, ale muszę cię zostawić w gronie twoich fanek. Jeśli będziesz miał gdzie usiąść na stołówce już pierwszego dnia będziesz bogiem, życzę powodzenia.- odparłam tak nieprzyjemnie jak tylko mogłam.
Nagle mina mu zrzedła. Już otwierał usta żeby coś powiedzieć, lecz zdążyłam się ulotnić.
Usiadłam w swoim stałym miejscu i wyciągnęłam żelki wraz z tomikiem Rilke'go:

Jakże podtrzymać moją duszę mam, by twej
nie musnąć bodaj? Jak ją wznieść
ku rzeczom wszelkim, ponad twym istnieniem?
Ach, jakże pragnę ją ukoić
pośród tych rzeczy zatraconych, w ciemność wpleść
w jakowymś miejscu obcym, błogim, które mej
już nie poruszą duszy twoim drżeniem.
~R.M.Rilke

Nagle tuż obok mnie usiadł Diego. Odłożyłam tomik, teatralnie przewróciłam oczami po czym westchnęłam:
- Co ty tutaj robisz?
Nic nie odpowiedział.
Uniosłam pytająco brew. Nadal nic. Po prostu patrzył. Zaczęłam się czuć niezręcznie.
- Jeśli zaraz mi nie powiesz, po co żeś tu przylazł to ja stąd pójdę.- odparłam śmiało.
Zaczął się śmiać. Tego było już za wiele. Ten zadufany w sobie dupek ma czelność się ze mnie cały czas nabijać.. Zaczęłam jak najszybciej zbierać wszystkie swoje rzeczy ze stolika. Nie zdążyłam jednak odejść, bo złapał mnie za przedramię tak samo jak to zrobił w piekarni. Nie odrywałam wzroku od jego dłoni zaciśniętej na mojej ręce. Wpadłam w szał. Zaczęłam szarpać się krzycząc żeby mnie puścił. Oczywiście wszyscy się na nas gapili. Chwała Bogu, że od razu zainterweniował pan Pimple, który był tak samo żałosny jak jego nazwisko, ale liczyło się, że był nauczycielem i mógł skłonić Diega do zostawienia mnie w spokoju. Gdy tylko rozluźnił uścisk wyrwałam się i uciekłam do damskiej toalety.
Super. Teraz stanę się pośmiewiskiem całej szkoły, która na własne oczy widziała jak panikuję. Już lepiej być niewidzialnym. Jestem załamana. Jutro chyba będę ciężko chora...
 Wracając do domu cały czas myślałam o dzisiejszym dniu. Nie mogłam zapomnieć jego wyrazu twarzy. Jakby widział we mnie coś naprawdę śmiesznego albo przynajmniej jakby przykleiłby mi się żelek do twarzy. Co sprawdziłam od razu po wizycie w toalecie. Nie potrafię wyjaśnić ani swojego ani jego zachowania. W jego oczach widziałam rozbawienie ale przez dosłownie sekundę również coś innego jakby....agresję.
Przed drzwiami wzięłam parę głębokich wdechów i uspokojona weszłam do domu. Mama siedziała przy stole czytając jakąś książkę. Zobaczywszy mnie od razu ją odłożyła i serdecznie się uśmiechnęła.
- Cześć. Jak ci minął dzień?- zapytałam najmilej jak umiałam. Podeszłam i pocałowałam ją w policzek.
- W porządku. A to...- kręcąc głową zawahała się.- A tobie?
- Najmilszy dzień pod Słońcem.- odparłam kipiąc ze złości.
Wzięłam torbę i ruszyłam biegiem do pokoju trzaskając drzwiami.
Usłyszałam jedynie jej szept:
- Przepraszam...
Usłyszałam zduszony szloch matki.
Ale co mnie to obchodzi, pomyślałam. Nikt jej nie karze przejmować się czymkolwiek, a już na pewno nie moją osobą kiedy nie mam żadnych problemów. Kochałam ją całym sercem, ale teraz na inne myśli nie było mnie stać...
Słuchając kolejnych piosenek N-Sync, w końcu zasnęłam. Dopiero teraz się zorientowałam, że praktycznie całą poprzednią noc przepłakałam.
Obudziło mnie pukanie do drzwi. Było już ciemno. Możliwe, że dochodziła siódma. Mama uchyliła drzwi.
- Ktoś do ciebie przyszedł.- odparła, na twarzy miała świeże ślady łez.
- To jest niemożliwe.- odparłam odpychająco
Mama się skrzywiła.
- A jednak, dlatego oczekuję, że zejdziesz teraz ze mną na dół i udasz, że jesteś szczęśliwą nastolatką, choć nie wiem dlaczego nią nie jesteś.- zażądała mama.
A co ona wie? Tylko tyle, że nie lubię moich rówieśników, bo są dziecinni, że wole siedzieć w domu niż chodzić na spacery. Nic kompletnie poza tym.
Pierwszy raz słyszałam u niej taki ton. Aż mnie zmroziło.
- Dobrze. Zejdę i grzecznie się przywitam, zadowolona?- zapytałam oburzona jej bezpośredniością.
- Bardzo.- uśmiechnęła się.
Schodząc na dół zastanawiałam się kto to mógł być. Gdy na sofie rozpoznałam szerokie barki...Diega, zatkało mnie.
Nagle stanęłam w miejscu, a mama omal na mnie nie wpadła. Pociągnęłam ją za sobą do kuchni.
- Co ten człowiek tutaj robi? Od kiedy wpuszczasz obcych do domu i jeszcze zostawiasz ich bez nadzoru na dole?- zapytałam poruszona.
Skąd on znał mój adres do jasnej cholery?!
- Natalia, uspokój się! Przedstawił się i powiedział, że jest twoim przyjacielem. Chciał się z tobą zobaczyć, co miałam zrobić? Wyprosić go, mówiąc, że moja córka nie pochwala wpuszczania obcych do domu? Zastanów się!- wybuchnęła mama.
- W porządku, ja to zrobię.- odparłam wychodząc z kuchni.
Gdy mnie zauważył uśmiechnął się i wyciągnął przed siebie małą ogrodową różyczkę.
- Cześć, to dla ciebie.- podał mi ją z nieśmiałym uśmiechem.
Nie wierze w to co zobaczyłam, na twarzy zadufanego w sobie Diega wypłynął NIEŚMIAŁY uśmiech!
Uśmiechnęłam się lekko, nie dając mu satysfakcji, jakie wrażenie na mnie zrobił.
- Co tutaj robisz? I jeśli zamierzasz się znowu głupio uśmiechać, nic nie tłumacząc, to od razu mogę ci wskazać, o tamte drzwi.- wskazałam w miejsce za jego plecami.
Na twarzy Diega dosłownie przez sekundę można było zobaczyć zaskoczenie, lecz po sekundzie już był sobą. Nieustraszonym dupkiem.
- Chciałem cię przeprosić za to, co dzisiaj się wydarzyło w stołówce. Wtedy miałem ci tylko powiedzieć, że żadne „fanki” jak to je nazwałaś mnie nie interesują. I nie masz powodów żeby być zazdro...
Wybuchnęłam śmiechem. On jest naprawdę żałosny.
- Ty jesteś śmieszny. Zachowujesz się tak jakbyś miał do wszystkiego prawo i jakbyś znał wszystkie uczucia. A w szczególności moje. Ale wiesz co ci powiem? To co o tobie myślę, nie ma nic wspólnego z zazdrością, już prędzej z nienawiścią!
- Nat, tylko proszę nie rzucaj wazonami.- z kuchni wychyliła się mama.
Diego uśmiechnął się do niej z wdzięcznością.
- Więc co o mnie myślisz?- zapytał.
- Uwierz mi nie chcesz tego wiedzieć.
- Ależ chcę. Bardzo mnie to ciekawi.
Patrząc w drugą stronę wzięłam głęboki wdech, policzyłam do dziesięciu i powiedziałam:
- Co myślę? Myślę, że jesteś rozpieszczonym, zadufanym w sobie dupkiem, który bardzo dobrze zna swoją wartość i wie że inni również ją znają, a gdy wydaje ci się, że tak nie jest musisz ich uświadomić co przeoczyli. Jesteś nic nie wart, jak wszyscy siedemnastolatkowie z tej szkoły, dla rozpieszczonych bachorów wpływowych rodziców!
Przez parę minut staliśmy w zupełnej ciszy. Zamknęłam oczy by się uspokoić, ale wiedziałam, że Diego mi się przyglądał. Gdy otworzyłam oczy, on odwrócił wzrok zażenowany.
- Ja..ja przepraszam. Chciałem ci powiedzieć jedno. Nie znasz mnie. Nic nie wiesz o mnie, o moim życiu ani o moich wpływowych rodzicach, których zresztą nie mam. Ale nie jestem taki jakim mnie przedstawiłaś. Wszystkie te zagrywki o zazdrość i kpiny były tylko po to bym mógł zobaczyć na tej twojej pięknej buzi uśmiech i nieśmiały rumieniec. Bym mógł sięgnąć nieba, które jest tak blisko mnie, a jednocześnie tak daleko... Nat, ty jesteś moim niebem.- wyznał, dotykając mojego policzka.
Zatkało mnie. Wbrew sobie szepnęłam:
- Powinieneś już pójść...
Diega zaskoczyła taka odpowiedź, lecz nagle musnął ustami mój policzek i wyszedł...
Przez całą noc nie zmrużyłam oka. Znowu przez niego.
____________________________________________________
Tym razem, coś dłuższego, lecz następna notka będzie już w standardowej wielkości. ;)
Komentować obserwować, na pewno zajrzę na wasze blogi ;)

7 komentarzy:

  1. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale zaległości na blogach nadrabiam zazwyczaj jedynie raz w tygodniu. Rozdziały dodajesz dosyć często z tego, co zauważyłam, dlatego nie pod każdym będzie się pojawiał mój komentarz, bo czas na blogowanie mam jedynie w weekendy, ale na pewno wszystko będę czytać.
    Z tego co zauważyłam Nat jest naprawdę samotną dziewczyną. Nic dziwnego, że jest tak bardzo nieszczęśliwa, bo kiedy nie ma się praktycznie nikogo, komu można by zaufać, życie staje się o wiele mniej kolorowe. To dobrze, że dziewczyna ma taki świetny kontakt z matką, ale lepiej by było, gdyby kobieta nie była jej jedyną przyjaciółką. Może oceniam nieco niesprawiedliwie, ale wydaje mi się, że główna bohaterka jest trochę sama sobie winna. Bardzo izoluje się od wszystkich znajomych i to na pewno nie wychodzi jej na dobre.
    A ten Diego... eh, uwielbiam takich pewnych siebie, aroganckich nastolatków. I w dodatku jest przystojny... To fajnie, że zwrócił uwagę akurat na Nat, bo dziewczyna potrzebuje mieć kogoś blisko siebie, a znajomość z kimś takim z pewnością podniesie jej samoocenę. Zachowanie chłopaka jest też jednak nieco niepokojące. Jak mógł nazwać dziewczynę "swoim niebem", skoro w ogóle się nie znają? To brzmi jak wyznanie bezwarunkowej miłości, a przecież tych dwoje póki co zamieniło ze sobą zaledwie kilka zdań...
    Momentami mieszasz czasy i można się nieco pogubić. Lepiej by było, gdybyś zdecydowała się na pisanie całości w czasie teraźniejszym albo przeszłym, a nie stosowała je zamiennie. I nie wiem, może się mylę, ale wydaje mi się, że imię Diego się nie odmienia i mówi się "z Diego", a nie "z Diegiem" itd.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za cenne uwagi. Co do czasu tam mam z tym problem, ale pracuje nad tym...

      Usuń
  2. Wybacz brak komentarzy pod poprzednimi rozdziałami, jednakże cierpiałam ostatnio na brak czasu. Dwa dni mnie nie było, a tu już taki progres ;)
    Z każdym rozdziałem coraz bardziej współczuję Nati. Jest naprawdę samotna. Nie rozumiem tylko, z czego wynika jej alienacja. Zastanawia mnie z jakiego powodu tak bardzo stroni od ludzi... Sądzę, że każdy jest w stanie znaleźć kogoś, z kimś nawiąże jakąkolwiek bliższą relację. Nie mówię tu o przyjaźni, ale choćby o zwyczajnym koleżeństwie. Nie warto przejmować się opiniami innych, aczkolwiek warto mieć kogoś przy sobie.
    Diego? Ahh... Jak ja lubię takich arogantów ;) Mają w sobie coś, co sprawia, że nie da się przejść obok nich obojętnie :) Wiem, że Nati da mu szansę, jednak jestem bardzo ciekawa w jakich okolicznościach się to wydarzy :)
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie na www.non-clamabit.blogspot.com, gdzie pojawił się nowy rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję za opinie. oczywiście do ciebie wpadnę ;)
      co do Diega i Nati to nawet dla mnie jest zagadką iż wymyślam na poczekaniu xd

      Usuń
  3. Dzieje się. :) Ale nie ogarniam troszeczkę, Diego widział ją zaledwie 3 razy w życiu i od razu jest jego niebem? Przekombinowane odrobinę. Ale ogólnie to mi się podoba, że Diego próbuje jakoś dotrzeć do Nat. :> Jestes moim bogiem, pod względem czasu dodawanych postów, lubię tu wpadać i widzieć, że jest kolejny post. <3 Pozdrawiam. / Ala.

    OdpowiedzUsuń
  4. odrobinke kiczowate, ale przeznaczenie robi swoje hahhaha
    ojej dziękuje, jestes bardzo miła. Ogólnie to piszę codziennie i już mam przygotowane rozdziały, dlatego codziennie są posty ;)
    pozdrawiam ; *

    OdpowiedzUsuń
  5. Trafiłam tu przez graphicpoison, bo zaciekawił mnie szablon. Jak to miałam w zwyczaju to zajrzałam na bloga zamawiającej i... jestem pełna podziwu. Tyle rozdziałów w miesiąc. To opowiadanie czyta się jednym tchem, nie jestem przesłodzone jak niektóre. Kocham to opowiadanie od momentu czytania pierwszego rozdziału

    OdpowiedzUsuń