Lekcje
minęły dość szybko i gdy zdążyłam spojrzeć na zegarek okazało
się, że to już przerwa na lunch.
Właśnie
pomyślałam o Diegu, o tej jego niepowtarzalnej urodzie. Lecz zaraz
spochmurniałam, na myśl o tym, że pewnie poznał już chłopaków
z drużyny i mnóstwo pięknych dziewczyn latających teraz za nim
jak pieski. Niestety widziałam na własne oczy jak Święta Trójca
kroczy krok w krok za Diegiem. Jedyne co zrobił gdy mnie zobaczył
to uśmiechnął się przepraszająco. Ale ja wiedziałam, że tak
będzie. Teraz o mnie zapomni i stanę się niewidzialna również
dla niego.
W
drodze do stołówki zatrzymałam się przy automacie by kupić sobie
żelki owocowe, które wprost uwielbiam. Nie zwracałam na nic uwagi,
zastanawiając się nad tym co mam powiedzieć mamie po powrocie do
domu. Że przepraszam, że życie mnie nie satysfakcjonuje? Nie, to
nie wchodzi w grę, pokręciłam głową by odgonić ten pomysł, gdy
usłyszałam śmiech za swoimi plecami.
-
No proszę, proszę. Pani Natalia sama do siebie kręci głową.
Myślałaś chyba o czymś ważnym, że aż tak cię to pochłonęło.-
odparł Diego nadal się uśmiechając.
-
No powiedzmy.- burknęłam.
-
Niech zgadnę. Myślałaś pewnie o pięknym, młodym Bogu, który
właśnie się przeniósł do twojej szkoły, nieprawdaż?- odparł.
-
Nie pochlebiaj sobie.- ponuro odparłam.
-
Żartuje! Chciałem tylko cię rozśmieszyć. Jesteś za ładna na to
żeby chodzić z tak ponurą miną.- odparł podnosząc ręce w
obronnym geście.
Bez
słowa wpatrywałam się w niego, gdy zorientowałam się, że to za
długo trwa. Patrzył na mnie z rozbawieniem widząc chyba moje
zakłopotanie. Odchrząknęłam.
-
Tak oczywiście. Niestety jest mi niezmiernie przykro, ale muszę cię
zostawić w gronie twoich fanek. Jeśli będziesz miał gdzie usiąść
na stołówce już pierwszego dnia będziesz bogiem, życzę
powodzenia.- odparłam tak nieprzyjemnie jak tylko mogłam.
Nagle
mina mu zrzedła. Już otwierał usta żeby coś powiedzieć, lecz
zdążyłam się ulotnić.
Usiadłam
w swoim stałym miejscu i wyciągnęłam żelki wraz z tomikiem
Rilke'go:
Jakże
podtrzymać moją duszę mam, by twej
nie musnąć bodaj? Jak ją wznieść
ku rzeczom wszelkim, ponad twym istnieniem?
Ach, jakże pragnę ją ukoić
pośród tych rzeczy zatraconych, w ciemność wpleść
w jakowymś miejscu obcym, błogim, które mej
już nie poruszą duszy twoim drżeniem.
~R.M.Rilke
nie musnąć bodaj? Jak ją wznieść
ku rzeczom wszelkim, ponad twym istnieniem?
Ach, jakże pragnę ją ukoić
pośród tych rzeczy zatraconych, w ciemność wpleść
w jakowymś miejscu obcym, błogim, które mej
już nie poruszą duszy twoim drżeniem.
~R.M.Rilke
Nagle
tuż obok mnie usiadł Diego. Odłożyłam tomik, teatralnie
przewróciłam oczami po czym westchnęłam:
-
Co ty tutaj robisz?
Nic
nie odpowiedział.
Uniosłam
pytająco brew. Nadal nic. Po prostu patrzył. Zaczęłam się czuć
niezręcznie.
-
Jeśli zaraz mi nie powiesz, po co żeś tu przylazł to ja stąd
pójdę.- odparłam śmiało.
Zaczął
się śmiać. Tego było już za wiele. Ten zadufany w sobie dupek ma
czelność się ze mnie cały czas nabijać.. Zaczęłam jak
najszybciej zbierać wszystkie swoje rzeczy ze stolika. Nie zdążyłam
jednak odejść, bo złapał mnie za przedramię tak samo jak to
zrobił w piekarni. Nie odrywałam wzroku od jego dłoni zaciśniętej
na mojej ręce. Wpadłam w szał. Zaczęłam szarpać się krzycząc
żeby mnie puścił. Oczywiście wszyscy się na nas gapili. Chwała
Bogu, że od razu zainterweniował pan Pimple, który był tak samo
żałosny jak jego nazwisko, ale liczyło się, że był nauczycielem
i mógł skłonić Diega do zostawienia mnie w spokoju. Gdy tylko
rozluźnił uścisk wyrwałam się i uciekłam do damskiej toalety.
Super.
Teraz stanę się pośmiewiskiem całej szkoły, która na własne
oczy widziała jak panikuję. Już lepiej być niewidzialnym. Jestem
załamana. Jutro chyba będę ciężko chora...
Wracając
do domu cały czas myślałam o dzisiejszym dniu. Nie mogłam
zapomnieć jego wyrazu twarzy. Jakby widział we mnie coś naprawdę
śmiesznego albo przynajmniej jakby przykleiłby mi się żelek do
twarzy. Co sprawdziłam od razu po wizycie w toalecie. Nie potrafię
wyjaśnić ani swojego ani jego zachowania. W jego oczach widziałam
rozbawienie ale przez dosłownie sekundę również coś innego
jakby....agresję.
Przed
drzwiami wzięłam parę głębokich wdechów i uspokojona weszłam
do domu. Mama siedziała przy stole czytając jakąś książkę.
Zobaczywszy mnie od razu ją odłożyła i serdecznie się
uśmiechnęła.
-
Cześć. Jak ci minął dzień?- zapytałam najmilej jak umiałam.
Podeszłam i pocałowałam ją w policzek.
-
W porządku. A to...- kręcąc głową zawahała się.- A tobie?
-
Najmilszy dzień pod Słońcem.- odparłam kipiąc ze złości.
Wzięłam
torbę i ruszyłam biegiem do pokoju trzaskając drzwiami.
Usłyszałam
jedynie jej szept:
-
Przepraszam...
Usłyszałam
zduszony szloch matki.
Ale
co mnie to obchodzi, pomyślałam. Nikt jej nie karze przejmować się
czymkolwiek, a już na pewno nie moją osobą kiedy nie mam żadnych
problemów. Kochałam ją całym sercem, ale teraz na inne myśli nie
było mnie stać...
Słuchając
kolejnych piosenek N-Sync, w końcu zasnęłam. Dopiero teraz się
zorientowałam, że praktycznie całą poprzednią noc przepłakałam.
Obudziło
mnie pukanie do drzwi. Było już ciemno. Możliwe, że dochodziła
siódma. Mama uchyliła drzwi.
-
Ktoś do ciebie przyszedł.- odparła, na twarzy miała świeże
ślady łez.
-
To jest niemożliwe.- odparłam odpychająco
Mama
się skrzywiła.
-
A jednak, dlatego oczekuję, że zejdziesz teraz ze mną na dół i
udasz, że jesteś szczęśliwą nastolatką, choć nie wiem dlaczego
nią nie jesteś.- zażądała mama.
A
co ona wie? Tylko tyle, że nie lubię moich rówieśników, bo są
dziecinni, że wole siedzieć w domu niż chodzić na spacery. Nic
kompletnie poza tym.
Pierwszy
raz słyszałam u niej taki ton. Aż mnie zmroziło.
-
Dobrze. Zejdę i grzecznie się przywitam, zadowolona?- zapytałam
oburzona jej bezpośredniością.
-
Bardzo.- uśmiechnęła się.
Schodząc
na dół zastanawiałam się kto to mógł być. Gdy na sofie
rozpoznałam szerokie barki...Diega, zatkało mnie.
Nagle
stanęłam w miejscu, a mama omal na mnie nie wpadła. Pociągnęłam
ją za sobą do kuchni.
-
Co ten człowiek tutaj robi? Od kiedy wpuszczasz obcych do domu i
jeszcze zostawiasz ich bez nadzoru na dole?- zapytałam poruszona.
Skąd
on znał mój adres do jasnej cholery?!
-
Natalia, uspokój się! Przedstawił się i powiedział, że jest
twoim przyjacielem. Chciał się z tobą zobaczyć, co miałam
zrobić? Wyprosić go, mówiąc, że moja córka nie pochwala
wpuszczania obcych do domu? Zastanów się!- wybuchnęła mama.
-
W porządku, ja to zrobię.- odparłam wychodząc z kuchni.
Gdy
mnie zauważył uśmiechnął się i wyciągnął przed siebie małą
ogrodową różyczkę.
-
Cześć, to dla ciebie.- podał mi ją z nieśmiałym uśmiechem.
Nie
wierze w to co zobaczyłam, na twarzy zadufanego w sobie Diega
wypłynął NIEŚMIAŁY uśmiech!
Uśmiechnęłam
się lekko, nie dając mu satysfakcji, jakie wrażenie na mnie
zrobił.
-
Co tutaj robisz? I jeśli zamierzasz się znowu głupio uśmiechać,
nic nie tłumacząc, to od razu mogę ci wskazać, o tamte drzwi.-
wskazałam w miejsce za jego plecami.
Na
twarzy Diega dosłownie przez sekundę można było zobaczyć
zaskoczenie, lecz po sekundzie już był sobą. Nieustraszonym
dupkiem.
-
Chciałem cię przeprosić za to, co dzisiaj się wydarzyło w
stołówce. Wtedy miałem ci tylko powiedzieć, że żadne „fanki”
jak to je nazwałaś mnie nie interesują. I nie masz powodów żeby
być zazdro...
Wybuchnęłam
śmiechem. On jest naprawdę żałosny.
-
Ty jesteś śmieszny. Zachowujesz się tak jakbyś miał do
wszystkiego prawo i jakbyś znał wszystkie uczucia. A w
szczególności moje. Ale wiesz co ci powiem? To co o tobie myślę,
nie ma nic wspólnego z zazdrością, już prędzej z nienawiścią!
-
Nat, tylko proszę nie rzucaj wazonami.- z kuchni wychyliła się
mama.
Diego
uśmiechnął się do niej z wdzięcznością.
-
Więc co o mnie myślisz?- zapytał.
-
Uwierz mi nie chcesz tego wiedzieć.
-
Ależ chcę. Bardzo mnie to ciekawi.
Patrząc
w drugą stronę wzięłam głęboki wdech, policzyłam do dziesięciu
i powiedziałam:
-
Co myślę? Myślę, że jesteś rozpieszczonym, zadufanym w sobie
dupkiem, który bardzo dobrze zna swoją wartość i wie że inni
również ją znają, a gdy wydaje ci się, że tak nie jest musisz
ich uświadomić co przeoczyli. Jesteś nic nie wart, jak wszyscy
siedemnastolatkowie z tej szkoły, dla rozpieszczonych bachorów
wpływowych rodziców!
Przez
parę minut staliśmy w zupełnej ciszy. Zamknęłam oczy by się
uspokoić, ale wiedziałam, że Diego mi się przyglądał. Gdy
otworzyłam oczy, on odwrócił wzrok zażenowany.
-
Ja..ja przepraszam. Chciałem ci powiedzieć jedno. Nie znasz mnie.
Nic nie wiesz o mnie, o moim życiu ani o moich wpływowych
rodzicach, których zresztą nie mam. Ale nie jestem taki jakim mnie
przedstawiłaś. Wszystkie te zagrywki o zazdrość i kpiny były
tylko po to bym mógł zobaczyć na tej twojej pięknej buzi uśmiech
i nieśmiały rumieniec. Bym
mógł sięgnąć nieba, które jest tak blisko mnie, a jednocześnie
tak daleko... Nat, ty jesteś moim niebem.-
wyznał, dotykając mojego policzka.
Zatkało
mnie. Wbrew sobie szepnęłam:
-
Powinieneś już pójść...
Diega
zaskoczyła taka odpowiedź, lecz nagle musnął ustami mój policzek
i wyszedł...
Przez
całą noc nie zmrużyłam oka. Znowu przez niego.
____________________________________________________
Tym razem, coś dłuższego, lecz następna notka będzie już w standardowej wielkości. ;)
Komentować obserwować, na pewno zajrzę na wasze blogi ;)
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale zaległości na blogach nadrabiam zazwyczaj jedynie raz w tygodniu. Rozdziały dodajesz dosyć często z tego, co zauważyłam, dlatego nie pod każdym będzie się pojawiał mój komentarz, bo czas na blogowanie mam jedynie w weekendy, ale na pewno wszystko będę czytać.
OdpowiedzUsuńZ tego co zauważyłam Nat jest naprawdę samotną dziewczyną. Nic dziwnego, że jest tak bardzo nieszczęśliwa, bo kiedy nie ma się praktycznie nikogo, komu można by zaufać, życie staje się o wiele mniej kolorowe. To dobrze, że dziewczyna ma taki świetny kontakt z matką, ale lepiej by było, gdyby kobieta nie była jej jedyną przyjaciółką. Może oceniam nieco niesprawiedliwie, ale wydaje mi się, że główna bohaterka jest trochę sama sobie winna. Bardzo izoluje się od wszystkich znajomych i to na pewno nie wychodzi jej na dobre.
A ten Diego... eh, uwielbiam takich pewnych siebie, aroganckich nastolatków. I w dodatku jest przystojny... To fajnie, że zwrócił uwagę akurat na Nat, bo dziewczyna potrzebuje mieć kogoś blisko siebie, a znajomość z kimś takim z pewnością podniesie jej samoocenę. Zachowanie chłopaka jest też jednak nieco niepokojące. Jak mógł nazwać dziewczynę "swoim niebem", skoro w ogóle się nie znają? To brzmi jak wyznanie bezwarunkowej miłości, a przecież tych dwoje póki co zamieniło ze sobą zaledwie kilka zdań...
Momentami mieszasz czasy i można się nieco pogubić. Lepiej by było, gdybyś zdecydowała się na pisanie całości w czasie teraźniejszym albo przeszłym, a nie stosowała je zamiennie. I nie wiem, może się mylę, ale wydaje mi się, że imię Diego się nie odmienia i mówi się "z Diego", a nie "z Diegiem" itd.
Pozdrawiam
koszmar-na-jawie
b-u-n-t
Dziękuję za cenne uwagi. Co do czasu tam mam z tym problem, ale pracuje nad tym...
UsuńWybacz brak komentarzy pod poprzednimi rozdziałami, jednakże cierpiałam ostatnio na brak czasu. Dwa dni mnie nie było, a tu już taki progres ;)
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem coraz bardziej współczuję Nati. Jest naprawdę samotna. Nie rozumiem tylko, z czego wynika jej alienacja. Zastanawia mnie z jakiego powodu tak bardzo stroni od ludzi... Sądzę, że każdy jest w stanie znaleźć kogoś, z kimś nawiąże jakąkolwiek bliższą relację. Nie mówię tu o przyjaźni, ale choćby o zwyczajnym koleżeństwie. Nie warto przejmować się opiniami innych, aczkolwiek warto mieć kogoś przy sobie.
Diego? Ahh... Jak ja lubię takich arogantów ;) Mają w sobie coś, co sprawia, że nie da się przejść obok nich obojętnie :) Wiem, że Nati da mu szansę, jednak jestem bardzo ciekawa w jakich okolicznościach się to wydarzy :)
Pozdrawiam i zapraszam do siebie na www.non-clamabit.blogspot.com, gdzie pojawił się nowy rozdział :)
dziękuję za opinie. oczywiście do ciebie wpadnę ;)
Usuńco do Diega i Nati to nawet dla mnie jest zagadką iż wymyślam na poczekaniu xd
Dzieje się. :) Ale nie ogarniam troszeczkę, Diego widział ją zaledwie 3 razy w życiu i od razu jest jego niebem? Przekombinowane odrobinę. Ale ogólnie to mi się podoba, że Diego próbuje jakoś dotrzeć do Nat. :> Jestes moim bogiem, pod względem czasu dodawanych postów, lubię tu wpadać i widzieć, że jest kolejny post. <3 Pozdrawiam. / Ala.
OdpowiedzUsuńodrobinke kiczowate, ale przeznaczenie robi swoje hahhaha
OdpowiedzUsuńojej dziękuje, jestes bardzo miła. Ogólnie to piszę codziennie i już mam przygotowane rozdziały, dlatego codziennie są posty ;)
pozdrawiam ; *
Trafiłam tu przez graphicpoison, bo zaciekawił mnie szablon. Jak to miałam w zwyczaju to zajrzałam na bloga zamawiającej i... jestem pełna podziwu. Tyle rozdziałów w miesiąc. To opowiadanie czyta się jednym tchem, nie jestem przesłodzone jak niektóre. Kocham to opowiadanie od momentu czytania pierwszego rozdziału
OdpowiedzUsuń