Nie
wiem ile siedziałam z szeroko otwartymi oczami. Co się dzieje z
tymi ludźmi..
Pierwszy
dzień dobiega końca, pomyślałam.
Wcisnęłam
guzik. Nikt do mnie nie przychodził. No to pobawimy się. Nacisnęłam
go jeszcze z 50 razy.
-
Tak? - zajrzała ta blondyna w rozpuszczonych włosach.
-
Jestem trochę głodna. Macie coś? Jakieś krakersy na przykład? -
grzecznie zapytałam.
-
Przykro mi jedynie zupa z obiadu - ledwie dostrzegalnie się
skrzywiła.
No
cóż czyli sprawa załatwiona.
-
Odpuszczę.
Wstałam
by poszukać jakiś drobniaków.
-
Macie tu jakiś kiosk albo sklepik? - podniosłam na nią wzrok.
-
Niestety nie..
-
Zajebiście.
Pielęgniarka
szybko się ulotniła z sali.
Chwyciłam
za telefon trzęsącymi się rękami.
-
Cześć, tu Diego. Nie mogę teraz odebrać, ale wiesz co robić,
więc do dzieła!
-
Serio?! - krzyknęłam.
P
r z y p o m i n a m c i k o c h a n a, ż e n i e m o ż e m y
s i ę k o n t a k t o w a ć. U ś m i e c h n i j s i ę! -
usłyszałam jego głos.
-
A ty się zamknij! - krzyknęłam.
Zamknęłam
oczy żeby się odrobinę uspokoić. I już zrównoważona wykręciłam
numer mamy. Po dwóch sygnałach odezwała się.
-
Coś się stało? - zapytała.
-
Nie nic.. Tylko jestem trochę głodna, a to szpitalne żarcie nie
przejdzie mi przez gardło. Robisz coś ważnego czy mogłabyś mi
podwieźć jakieś krakersy albo coś?
Milczenie.
-
Tak oczywiście. Zaraz będę.
-
Dzięki - odparłam.
Leżąc
wpatrywałam się w sufit. Dlaczego życie jest takie męczące? Jak
jest dobrze zaraz musi się coś spieprzyć. Nigdy nie jest tak
naprawdę dobrze, to znaczy tak mi się wydaje.
Nigdy
nie przykładałam wagi do dnia, ani godziny, ani roku. Ale teraz
każda sekunda się liczy, ciekawa jestem który dzisiaj.
Skierowałam
się w stronę dyżurki.
-
Przepraszam, który dzisiaj?
-
Poniedziałek, 25 listopada za trzy dni Święto Dziękczynienia.
Za trzy dni Święto
Dziękczynienia... Za dwa dni już mnie tu nie będzie. Mama będzie
sama w Święto Dziękczynienia. Będzie płakać. Będzie się
zastanawiać gdzie jestem.
-
Natalia... Wszystko w porządku? - zapytała pielęgniarka.
-
Dlaczego pani pyta?
-
Płaczesz...
Szybko
otarłam twarz.
-
Niee, wszystko w porządku.
-
Cześć, kochanie.
-
Hej. - mocno przytuliłam mamę.
-
Oh, coś się stało?
-
Nie wszystko w porządku - uśmiechnęłam się.
-
Nastawi pani wodę na herbatę? - skierowała się do pielęgniarki.
-
Oczywiście.
-
Idziemy?
-
Pewnie - wzięłam ją pod rękę.
Wpatrywałam
się w zmęczone oczy matki myśląc, że muszę wykorzystać czas,
który nam pozostał.
Normalnie w tym psychiatryku to gorzej niż w piekle. Ja też nie lubię szpitalnego żarcia i pamiętam, jak byłam mała i leżałam w szpitalu to zawsze rodzice przywozili mi jedzenie. Jestem ciekawa co się stanie z Natalią, czy Diego zdoła ją stamtąd zabrać...
OdpowiedzUsuńDiego, działaj! Ona tam zwariuje! Albo dostanie nerwicy! Ewentualnie umrze z głodu...
OdpowiedzUsuńNie masz pojęcia, jak bardzo intryguje mnie plan Diego. Co on kombinuje?
Odpowiedź w następnym? ;)
Niestety cię zmartwię. Diego jeszcze nic nie chce zdradzić ^ ^
Usuń