Otworzyłam
oczy, od razu powróciły obrazy z wczorajszego popołudnia. Szpital.
Diego. Alice. Mama. Zaczęłam cicho szlochać, wpatrując się w
sufit.
Drzwi
się uchyliły.
-
Witaj Natalio. Jestem Chris. Twój...hmm doktor. Ale będziemy na Ty,
w porządku?
Nic
nie odpowiedziałam.
-
Wiem, że czujesz się skołowana, ale to minie. Mama wspominała, że
chcesz wrócić do domu, ale...
Odwróciłam
głowę w jego stronę. Uśmiechnęłam się słodko.
-
Mama tak powiedziała? Oh, jak miło z jej strony, że postanowiła
zatroszczyć się o mój powrót do rzeczywistości. Ale wie pan co?-
kiwnęłam ręką, żeby podszedł.- Już nie będę próbować się
zabić.
-
To wspaniała wia..
-
Teraz zabiję wszystkich, którzy nie pozwolą mi żyć..- szepnęłam
z nieobecnym wzrokiem.
Zatkało
go. Psychiatrę zatkały słowa siedemnastoletniej
dziewczyny...ciekawe. Bawimy się dalej?
-
Wspaniały pomysł, nie sądzisz? Pomyśl tylko, wszyscy, którzy
kiedykolwiek cię krytykowali, naśmiewali się z ciebie, pomiatali
tobą, będą gnić w ziemi...- oczy zapłonęły mi z zachwytu.
Chris
stał oniemiały z zaskoczenia. O to chodziło.
-
Żartowałam.- zaśmiałam się.
-
Ah, tak?
-
Ja to mam poczucie humoru.- niekontrolowanie zaczęłam się śmiać,
z bezradności lekarza.
Myśli,
że jest ponadto życie? Myli się. Myślenie, że jest się idealnym
obywatelem, bo jest psychiatrą niczego nie zmieni. Nadal będzie
tylko robakiem w tej kupie gówna.
-
To jest takie zabawne. Śmieszne jest to moje podejście, ale wiesz
co ci powiem? Mogę sobie marzyć, bo szanuje te gówniane ro..-
drzwi się otworzyły, a do środka zajrzał Diego.- Wynoś się! Ale
mi to już! Nie chce cię tu widzieć!
-
Cześć Słońce..- kiwnął do lekarza.- Dzień dobry.
-
Jak ona się czuje?- pokazał na mnie,
-
Nie wiem... Sam nie wiem... Dziwnie się...
-
JA TU JESTEM!- krzyknęłam oburzona.- T u ż o b o k w a s!
Wyleciałam
z łóżka.
-
Ja tu jestem, zdrowa, poczytalna i wkurzona na takich głupich
baranów jak wy. Jestem tu, a rozmawiacie, jakbym nie była świadoma,
że gadacie o mnie!
-
Natalia...-szepnął Diego.
-
Zamknij się! W końcu się zamknij!- rzuciłam w niego kwiatami,
które ostatnio mi przyniósł.- Idź stąd.
Zaszlochałam.
Kopnęłam w ścianę.. Kopnęłam w krzesło i osunęłam się na
ziemię..
-
Nat, podnieś się proszę.- odparł Diego, podchodząc do mnie z
Chrisem.
-
Nie dotykaj mnie i się stąd wynieś, bo zacznę wołać ochronę!
Macie tu ochronę, prawda?
Chris
kiwnął głową, przyglądając się nam z przejęciem.
Diego
mnie chwycił za ramiona.
-
Natalia, proszę..- zaszlochał z miną zbitego psa.
Łzy
zabłyszczały w moich oczach.
-
Wynoś się stąd! Nienawidzę cię! Ochrona! Ratunku!
-
Może niech pan wyjdzie, my się nią zajmiemy...- lekarz chwycił
Diega za ramiona.
Nadal
krzyczałam..aż wyszedł.
Nie
mogłam zasnąć. Myślałam o niczym, ale i o wszystkim. Nie
myślenie o niczym to jednak myślenie o czymś. Różne rzeczy
kłębiły mi się w głowie. Nie dam rady.. Nie wytrzymam.
Zraniłam
Diega. Ale chciał przede mną zataić miejsce, w którym mnie razem
z mamą zamknęli. Nienawidzę ich.
Leżałam
wpatrzona w sufit. Nie wiem, uspokaja mnie jakoś ten widok.. Jest
taki prosty, czysty, nieskazitelny..piękny.
„J
e s t e ś s i l n a , a j a z a w s z e b ę d ę c i ę g o
n i ć , g d z i e k o l w i e k u c i e k n i e s z , p a m i ę t
a j”, usłyszałam słowa, które jakiś czas temu powiedział
Diego. W tej chwili czułam jego obecność. Rozejrzałam się
dookoła lecz nikogo nie było w sali...prócz mnie. Ciężko opadłam
na poduszkę. Ciekawa jestem ile mnie tu będą trzymać po
dzisiejszej szopce z Chrisem, pomyślałam.
Coś
mi nie pasuje, dalej myślałam. Słyszę jego głos, czuję jego
obecność, jest wtedy gdy go potrzebuję...coś mi umyka, tylko co?
Mam teraz dużo czasu, dojdę do tego.
Mama
przyniosła mi mój tomik Rilke'go, książka jest już tak stara, że
otwiera się na byle jakiej stronie i już się nie zamyka. W pewien
sposób lubię to, ponieważ mogę na chybił trafił przeczytać
fragment i zastanawiać się godzinami czy ma to jakiś związek z
aktualnym moim stanem ducha. Trochę dziecinne, ale cóż...
Zgaś
moje oczy: ja cię widzieć mogę,
zamknij mi uszy, a ja cię usłyszę,
nawet bez nóg znajdę do ciebie drogę,
i bez ust nawet zaklnę cię najciszej.
zamknij mi uszy, a ja cię usłyszę,
nawet bez nóg znajdę do ciebie drogę,
i bez ust nawet zaklnę cię najciszej.
~R.M.Rilke
-
Cholera.- zaklnęłam w półmrok.
Wspaniale
się składa.
Wszędzie
wokół panowała cisza. Denerwująca cisza. Za drzwiami czekał
świat, który tylko oczekiwał na szansę by mnie skopać wraz z
tymi psycholami i pigułami, Chrisem i Diegiem i...mamą.
Łzy
popłynęły mi po twarzy, zamknęłam oczy by je powstrzymać. Już
ich nie otworzyłam, kolejny straszny dzień się skończył. Jestem
co raz bliżej śmierci, uradowana pomyślałam.
Dziękuję, że nadal tu wchodzicie ;)
Zapraszam do obserwowania i komentowania ;*
No to tak, od razu przepraszam, że wczoraj nie skomentowałam rozdziału. Jestem tak zalatana i nie mam na nic czasu..
OdpowiedzUsuńNikt nie rozumie Nat., ona czuje się taka SAMOTNA. Nikt nie potrafi do niej dotrzeć, nawet jej matka... smutne. :< wgl. mogli jej powiedzieć na jakim oddziale leży, może Nat. by zrozumiała, w końcu po próbie samobójczej tam się trafia, nie? :> Ogółem, to mi się podoba. Nat. w końcu próbuje rozgryść MAGICZNEGO DIEGO! :) Pozdrawiam. / Ala
nic się nie stało, nie masz obowiązku wchodzenia tu xd
Usuńtego nie wiem, ale tak mi się wydaje ;)
Pozdrawiam ;*
Zachowanie Nat jest histeryczne i nie sądzę, że pobyt w "takim" miejscu coś da, ale chyba dobrze, znaczy jej zachowanie potwierdza to, że powinna tam być. Ja osobiście się nie dziwie, bo gdyby mnie najbliżsi okłamali w taki sposób też bym histeryzowała
OdpowiedzUsuń