13 grudnia, 2013

rozdział czternasty.

 Zaczęło padać. Nie zwróciłam na to uwagi. Nadal siedziałam i myślałam.
Po co ja żyję? Nic nie ma sensu. Ani moja męczarnia ani mamy. Ulży wszystkim dookoła, najlepsze jest w tym wszystkim, że mało osób będzie po mnie rozpaczać, że nic po sobie nie zostawię, co będzie godne uwagi lub współczucia. Nie zależy mi.
Nagle zerwałam się z huśtawki wprawiając w ruch jesienne liście. Pobiegłam do domu. Podjęłam decyzję. Nie żebym chciała to zrobić przez chłopaka, bo to jest śmieszne. Ale Diego wzniecił już dawno buchający ogień, który już zdążył spalić wszystko wokół, a teraz zaczyna już lizać moje ciało. Zaraz je pochłonie.
Nawet nie odezwałam się do mamy, łzy zapiekły mnie w kącikach oczu. W pokoju przeszukałam wszystkie szuflady lecz nie mogłam znaleźć żadnej temperówki, którą mogłabym rozkręcić, klnąc pobiegłam do łazienki. Wyciągnęłam tabletki nasenne i uspokajające. Usłyszałam otwierane drzwi. Automatycznie schowałam opakowania za siebie.
- Nat, wszystko w porządku? Rzucasz się jakby się paliło.- powiedziała zdumiona mama.
Bo pali się, ale w moim wnętrzu,a nie w domu, pomyślałam.
- W jak najlepszym.- uśmiechnęłam się pocieszająco.
- To dobrze..- mama z ociąganiem zamknęła drzwi.
Z półki jeszcze ściągnęłam wysokoprocentowy płyn do płukania jamy ustnej mojej mamy. Z uśmiechem triumfu wkroczyłam do pokoju.
Na rękę wysypałam zawartość dwóch pudełeczek. Powinno starczyć, pomyślałam.
Myśląc odłożyłam tabletki i wyciągnęłam kartkę papieru. W lewym górnym rogu napisałam „Kocham cię”, w prawym dolnym rogu „Przepraszam mamusiu”. Powinno wystarczyć. Poczułam płynące łzy po policzkach. Tego było już za wiele. Ponownie wzięłam tabletki do ręki i jednym ruchem wzięłam je do ust. Zaciskając oczy popiłam płynem. Nic się nie wydarzyło. Nigdy mi nie zależało na informacjach o samobójstwie, choć teraz uznałam, że przydałyby mi się..
Nagle zrobiło mi się nie dobrze, pobiegłam do łazienki wymiotując po drodze. Nad klozetem poczułam pustkę, unosiłam się, usłyszałam z dołu czyjś krzyk lecz nie mogłam rozpoznać do kogo należał głos. W momencie gdy drzwi do łazienki się otworzyły ja ujrzałam czerń.
Nie wiem gdzie się znalazłam. Po prostu gdzieś byłam. Ni to ziemia ni to niebo, coś pomiędzy. Wszystko wokół było szare, zero ozdób i mebli. Znowu trafiłam do miejsca, które się okazało do dupy. Z początku nie mogłam sobie przypomnieć co się wydarzyło, lecz gdy do mnie to dotarło byłam z siebie dumna. Zobaczyłam postać, która powoli się do mnie zbliżała. Skuliłam się w sobie, oczekując...w sumie nawet nie wiem czego. Gdy postać znalazła się już dość blisko rozpoznałam w niej Diega.
Stałam tam lub unosiłam się z otwartymi szeroko oczami.
- Diego?
- A kto inny może wyglądać równie dobrze jak ja?- odparł z bezczelnym uśmiechem,
Zauważyłam, że nie porusza ustami. Jego głos słyszę w głowie. Co tu się do cholery dzieje?!- pomyślałam.
- Masz już odpowiedź na pytanie dlaczego nagle znikam. Jestem wzywany do osób w identycznej sytuacji w jakiej ty się teraz znajdujesz. Lecz teraz to był mój dobrowolny wybór...proszę cię,wróć tam na dół, potrzebujemy cię..- podszedł, a gdy poczułam jego wargi na czole, powietrze zawirowało.
Zmarszczyłam brwi nic nie rozumiejąc.
- Natalia?- dobiegł mnie szept.
Poczułam ucisk na mojej dłoni. Lekko poruszyłam palcami.
- Diego...- wychrypiałam.
- Nie ma go tu. Przywiózł cię do szpitala, ale nagle gdzieś zniknął, nie mogłam go znaleźć by mu podziękować...- zaszlochał głos.
Nagle wszystko do mnie powróciło. Tabletki. Łazienka. Otwierane drzwi. Głos Diega.
Uchyliłam lekko oczy, lecz zaraz je zamknęłam. W pomieszczeniu było rozpylone strasznie jaskrawe światło, które kłuło w oczy.
Obok mnie siedziała mama. Która nic nie rozumiała. Lecz ja tak. W końcu coś zrozumiałam...

Jedyne co udało mi się jeszcze wykrztusić przed zaśnięciem to prośba, by jak najszybciej sprowadziła Diega. Dopadła mnie nicość...
___________________________________________________________
No więc, już się pewnie domyśliłyście xd
Mam nadzieję, że nie przestaniecie tu wchodzić, po tym jak już wiecie co z Diegiem ;)
Pozdrawiam!
P.S. Pamiętajcie jutro kolejny rozdział. ;)

4 komentarze:

  1. Uratował ją, tylko czy ona w ogóle tego chciała.?. W sumie, to nie wiem co zrobiłabym na jej miejscu, pewnie też myśli o samobójstwie by się kłębiły w mojej głowie... nie wiem :) A co do rozdziału, to podziwiam za taki pomysł, mi się jak najbardziej podoba. No i oczywiście Diego! Zależy mu na Nat. mam nadzieję, że wszystko sobie "poukładają". Nie mogłabym zasnąć, gdybym nie weszła na twojego bloga i nie przeczytala nowego rozdziału, więc jutro na pewno tu "będę"! :* Pozdrawiam / Ala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wiele dla mnie znaczy ;*
      Pomysł nie wziął się z niczego ;)

      Usuń
  2. Widać, że Natalia nie zna się na samobójstwach xD Są ciekawsze metody ;)
    Zastanawiam się, czy to dobrze, że Diego ją uratował. Jeśli naprawdę nie chciała żyć, to tylko przedłużył jej cierpienia. Ale kto wie, czego Nat tak naprawdę chce? Nawet ona sama nie jest pewna...

    Popsułaś mi zabawę! Ja tu się przygotowałam na zapoznanie Cię z teorią projekcji astralnej Diego, a Ty mi tu - kawa na ławę ;( I co ja teraz będę wymyślać? ;)

    Pozdrawiam!

    P.S. Całą historię Pana Śmietanki znajdziesz na moim blogu w "Caput II" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przedstaw mi te teorie ;) bardzo przepraszam ;( Ooo to na pewno tam wejde xD

      Usuń