14 grudnia, 2013

rozdział piętnasty.

 W głowie miałam pustkę. Wiedziałam co się wydarzyło, ale o niczym nie myślałam. Zero problemów, zero emocji, wyprana z uczuć. Czułam się dobrze. Mimowolnie się uśmiechnęłam.
W tym momencie ktoś mnie delikatnie pogłaskał po policzku. Tak jakby uważał bym przypadkiem się nie skruszyła. Jakby się o mnie bał. Otworzyłam odrobinę oczy, by uchronić je przed światłem rozpylanym przez żarówki..
Obok mnie siedział Diego opierał głowę na ręce, miał zmarszczone brwi, a między nimi zauważyłam uroczą zmarszczkę. Oczy miał zamknięte, a jego dłoń nadal dotykała mojego policzka. Powoli podniosłam swoją, strasznie drżała, przykryłam jego dłoń swoją.
- Co ty tutaj robisz?- zapytałam.
- A ty?- odpowiedział pytaniem.
Zamilkłam.
- Nie zostawiłbym cię, zależy mi na tobie. A ty musisz w końcu to pojąć! Nigdy cię nie opuszczę. Nawet gdyby nie było mnie obok ciebie ty i tak poczujesz moją obecność. Mogę ci to obiecać.- powiedział całując mnie w rękę.- Cieszę się, że udało ci się wrócić...
Łzy popłynęły mi po policzkach..
- Ale ja nie chciałam wracać, gdybyś się tam nie pojawił byłabym szczęśliwa, rozumiesz to? A teraz znowu tu jestem i znowu cierpię. Nie chcę żebyś był blisko. Nie chcę ani nie potrzebuję tego. Ale ty nie rozumiesz i nadal będziesz robił to co chcesz, bo zawsze dostawałeś to co chciałeś.
- A wiesz czego ty nie rozumiesz?- zapytał.- Że nie pozwolę ci gnić w ziemi. Możesz mnie obrażać bić i mieszać z błotem, ale ja na to nie pozwolę, jesteś zbyt wyjątkowa byś mogła teraz umrzeć..Masz siedemnaście lat, to nie twój czas.- powiedział cicho.- Możesz jeszcze długo żyć, uczyć się na błędach, kochać i być kochaną. Możesz się podnosić z każdego upadku, a ja będę obok i gdy nie będziesz dawała rady ja ci pomogę, we dwoje sobie poradzimy. Zrozum to, proszę... Proszę pozwól do siebie dotrzeć. Ty potrzebujesz mnie, a ja ciebie...- mówiąc to zniknął.
- Super! Akurat teraz?! Zostawiasz mnie właśnie teraz gdy cię....potrzebuję.- dokończyłam już ciszej.
W tej chwili mu zaufałam. Przywiózł mnie tu. Uratował mnie. A teraz zniknął. Jedno wiem na pewno- wróci. Nie wymyśliłam go sobie, jest prawdziwy. Teraz codziennie, będzie obok, a gdy zniknie, nie będę się zastanawiać, czy wróci bo wiem, że tak. Zawsze będzie wracał, gdziekolwiek bym uciekła..
Na granicy jawy a snem szepnęłam, d z i ę k u j ę. Zasnęłam, ale tym razem inaczej. Chciałam rano wstać i żyć. Z nim.
Rano, gdy otworzyłam oczy byłam sama w białej sali. Nie wiedziałam, gdzie jestem aż poskładałam fakty. Nie mogłam się ruszyć. Przerażona zaczęłam wołać pielęgniarki, gdy zobaczyłam malutki przycisk na ścianie. Przycisnęłam go z całej siły, której zresztą miałam strasznie mało.
Po chwili na salę weszła młoda kobieta cała ubrana na biało. Miała długie jasne włosy, które po chwili przełożyła na jeden bok. Ciekawa jestem czy mogą je nosić rozpuszczone, czy nie powinny ich spinać w jakiegoś koka..
- Natalia, czy coś się stało? Pacjenci mówili, że krzyczałaś.- zapytała zatroskana kobieta.
- Ja...ja nie mogę się ruszyć..- odparłam zlęknionym głosem.
Kobiecie oczy wyszły z orbit.
- Poczekaj chwilkę, pójdę po twojego doktora.- wyszła.
Co się ze mną dzieje?! Przecież przez tę nieudaną próbę nie mogę teraz leżeć jak jakaś roślina! Co jest?!- gorączkowo myślałam. Zaczęłam się trząść. Jeszcze wczoraj było wszystko w porządku!- krzyknęłam w myślach.
Drzwi się otworzyły.
- Panie dok...- zaczęłam.
- To tylko ja.- odparł Diego, całując mnie w policzek.
- Hej.- zarumieniłam się.- Co ty tutaj robisz? Wiesz, że nie musisz ze mną tutaj siedzieć cały czas, no nie?
- Wiem, ale chcę.- uśmiechnął się łobuzersko.- To dla ciebie.- wyciągnął kwiaty zza swoich pleców. Były piękne, z tuzin czerwonych i już rozwiniętych różyczek.
- Położyłbyś je w zlewie, bo jak na razie nie mogę się ruszyć, ani wstać, ani cokolwiek zrobić...- poprosiłam.
- Jak to nie możesz się ruszyć?- oczy mu pociemniały z gniewu.
- Obudziłam się i nie mogłam poruszyć ciałem. Jedynie udało mi się podnieść rękę by wcisnąć przycisk, by zawołać pielęgniarkę.- odparłam.
- A gdzie ona w tej chwili jest?!- wybuchł, wybiegając z sali.
Słyszałam tylko jak wrzeszczał na biedne kobiety na dyżurce, że nie mogę się ruszyć, a one nic z tym nie robią.
- Zaraz przyjdzie doktor.- odparł zadowolony, ponownie wchodząc do sali.
- Dowiedziałbyś się tego ode mnie gdybyś tak nie wybiegł. Nic mi nie jest. I dziękuję ci za wszystko.- odparłam uciekając wzrokiem.
Wziął mnie za rękę, swoim kciukiem kreślił okręgi na mojej dłoni.
Boże, jaki on jest wspaniały. Mimo, że czasami zachowuje się jak skończony kretyn, to potrafi być słodki. Nagle przestał..
- Zrobiłem coś nie tak?- zapytał zbity z tropu.
Zmarszczyłam brwi.
- Nie, dlaczego?- zapytałam.
- No bo patrzysz na mnie w taki sposób jakbyś mnie nie poznawała...-odparł.
- Bo nie poznaję...- uśmiechnęłam się.- Ale poznam..
Diego uradowany zbliżył swoją twarz do mojej, a gdy nasze usta się spotkały, nad nami wystrzeliły fajerwerki. We mnie płonął ogień, ale nie taki jak przed dwoma dniami. Teraz był to ogień pożądania. Wiedziałam, że on czuje to samo.
- Przepraszam.- odchrząknął czyjś głos.
Diego odsunął się ode mnie. Wciąż ciężko oddychaliśmy.
- Dzień dobry!- wykrzyknął Diego.
- Widzę, że ma pan dzisiaj dobry dzień.- odparł zimno lekarz.
- Oh tak, aż tak widać?- wybuchł śmiechem Diego.
- Namacalnie.- burknął doktor.
Co za ponury facet, zamiast napełniać pacjentów pozytywną energią, to on stoi i szczeka do wszystkich. Wszędzie zwierzęta. Ale w sumie gdybym wyglądała tak jak on to też bym była okropna. Ciekawa jestem czy pięćdziesięcioletni, siwy facet z piwnym brzuszkiem, ma żonę, dzieci? Możliwe, ale tylko i wyłącznie ze względu na jego kasę. Jak nic!
- Wybacz, ale musisz stąd wyjść. Muszę zbadać panią Natalię, a przy tym może znajdować się tylko rodzina...- odparł doktor.
- W porządku.- odparłam.- Chłopak mi nie przeszkodzi w badaniu.
Szeroko się uśmiechnęłam.
Diego stanął jak wryty, już podejrzewałam, że zemdleje jak ci wszyscy tatusiowie przy porodzie. Oczy mu się zaświeciły, a na twarz wypłynął najpiękniejszy uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam. Nim się obejrzałam, rzucił się na doktora i zaczął go przytulać skacząc wkoło z nim w ramionach. Radośnie się roześmiałam, co było rzadkością. Nagle chłopak podszedł do mnie i na moich ustach zostawił pocałunek, którego nigdy nie zapomnę. Pełny miłości. W jego błyszczących oczach dojrzałam głębokie uczucie.

- Dziękuję.- szepnął, po czym wyszedł grzecznie z sali.

12 komentarzy:

  1. Aaaaaaa! Wreszcie Natalia znalazła sens życia :D Trochę mnie wkurza, że nasz magiczny Diego tak nagle znika.... :) Ten lekarz - zero ludzkich uczuć, nie lubię takich ludzi, chyba nikt zresztą nie lubi. :D A co do tego paraliżu Nat. to nie jest zbyt fajnie, beznadziejnie tak obudzić się i nie móc się poruszyć, Łaaaa ja bym spanikowała totalnie. :>
    Jaram się tym rozdziałem! :D Mam nadzieję, że to ich szczęście będzie długo trwać, a nie rozsypie się nagle na malutkie kawałeczki. :)
    Mówię Ci to już kolejny raz, ale jesteś moim BOGIEM, pod względem szybkości dodawanych postów, jak również ich JAKOŚCI! <3 Jutro znów "tu będę" :D Pozdrawiam / Ala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja ci po raz kolejny dziękuję za miłe słowa. ; *

      Usuń
  2. Oo, Effy na szablonie <3
    Oglądasz Skins, czy tak przypadkiem? ;D
    Opowiadanie bardzo ciekawe, podobają mi się Twoje opisy i lekkość z jaką się je czyta :)
    Tylko przed i po myślniku powinna być spacja :) a gdybyś mogła, to wprowadź także akapity, lepiej będzie się czytało ;3
    Szczekający lekarz mnie rozwalił ;D ale w rzeczy samej, więcej takich, niż wesołych :/
    aaa i tak na marginesie, co sądzisz o dodaniu dodatku "obserwujących"? wygodniej będzie się obserwowało, kiedy dodajesz nowe notki, co bardzo ułatwi mi sprawę :)
    czekam niecierpliwie na kolejne części ;3

    pozdrawiam i życzę dużo weny :)
    ~ http://no-rules-in-my-world.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przypadek, bo nadal czekam na przyjęcie zamówienia i to jest tymczasowy szablon. Co do obserwowanych to chętnie, tyle że jestem tu od niedawna i jeszcze nie ogarniam co i jak ;c
      Akapity po wklejeniu tekstu mi się usuwają i nie mogę ich wznowić, więc trochę lipka.
      Dziękuję za wszystkie cenne uwagi i na pewno wejdę na twojego bloga + dodaję do obserwowanych ;)

      Usuń
  3. Przede wszystkim szczere, żeby nie było, że Ci słodzę tak czy coś xD Na przykład gdyby mi się coś nie podobało to wyraziłabym swoją krytykę, ale jak widać nie ma takiego powodu, bo twoje posty zdecydowanie przypadają mi do gustu. :D / Ala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahha bardzo się cieszę z tego powodu. Mam nadzieję, że następny blog też ci się spodoba ;)

      Usuń
  4. Bardzo dobre opisy moim zdaniem. I imię Diego zaczęło mi się podobać. Ach... mogłam sama jakąś postać o tym imieniu wkręcić w moje opowiadanie.
    http://love-fun-soul.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Cóż ja mogę powiedzieć? Może gdyby tacy ludzie jak Diego istnieli, życie miałoby jakikolwiek sens. A tak? Egzystujemy marnie pośród pustki etycznej...
    Co do pana doktora - serdeczne pozdrowienia ;/ Zimny, ponury, egotyczny. A gdzie powołanie i radość z wykonywania zawodu? Chyba zakopane 6 stóp pod ziemią...
    Chciałabym zobaczyć jak Diego skacze i przytula zadufanego doktorka!
    Pozdrawiam, do następnego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak uważam ;) Dlatego tak przedstawiam to "życie".

      Usuń
  6. Świetne;* Kocham;*
    Zapraszam do mnie:
    http://bo-nie-zawsze-wiemy-co-nas-czeka.blogspot.com/
    Serdecznie pozdrawiam Sophie:*:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję ;*
      na pewno cię odwiedzę i zapraszam do dalszego zaglądania ;)

      Usuń