16 grudnia, 2013

rozdział siedemnasty.

 Kochanie..-szepnął głos.
Uchyliłam delikatnie oczy. Mama.
- Zaraz przyjdzie lekarz. Jesteś gotowa?
Jak to gotowa? Na co gotowa? O czym ona mówi...
- Na co gotowa? Mamo kiedy wrócę do domu? Przecież wszystko jest w najlepszym porządku.
- Na rozmowę. A co do powrotu to nie jest takie proste...
- Co masz na myśli?- spytałam.
- To mam na myśli, że wzięłaś bardzo mocne leki. Przepłukali ci żołądek, ale nadal jesteś przez nie strasznie osłabiona i potrzebujesz nadzoru psychiatry....
- Ty jesteś nienormalna?!- wybuchłam.- Ja nie potrzebuję psychiatry! Sama go potrzebujesz, kobieto! Jestem normalna! Nie rób ze mnie wariatki!
Zaczęłam drżeć.
- Nawet mi nie mów, że to dla mojego dobra,bo to nie prawda! To dla twojego dobra, bo się boisz! Boisz się, że zrobię coś komuś albo sobie, że pewnego ranka w łóżku zobaczysz trupa! Ale wiesz co? Nie ułatwię ci teraz tego.- uśmiechnęłam się.
Mama wybiegła z sali zanosząc się płaczem.
Jestem okropna. Ale co z tego? To nie ma znaczenia. Zapiekły mnie napływające łzy. Potrząsnęłam głową, myśląc, jak to robi Amber z podwładnymi. Zimne suki, jednak muszą mieć choć skrawek serca...sumienia. Niemożliwe, że są tak twarde, jak się wydają.
Ktoś zapukał do drzwi..
- Cześć mała!- zawołał uradowany Diego.- Jak po wizycie doktora ponuraka?
- Źle spałam.
- Jak to źle spałaś...
- Nie wiem.. Jestem skołowana. To jest coś takiego, jakby twoje pocałunki leczyły..- roześmiałam się, lecz on nie podzielił mojej radości.
Zmarszczyłam brwi.
- No nieważne. Cieszę się, że przyszedłeś.
Uśmiech powrócił, a oczy mu zalśniły.
- Ja bardziej.
- Serio? Jeśli uważasz, że będę się bawić w gierki „Ja bardziej.. nie ja bardziej! Przestań, przecież ja bardziej” albo „Dobranoc.. oh dobranoc. Miłej nocy, tobie też” to się mylisz.. Nie jestem jak te sztuczne laleczki typu Amber..
- Wiem. I to w tobie lubię najbardziej. Nie jesteś taka jak inne. Jesteś wyjątkowa..- delikatnie mnie pocałował, a ja oddałam pocałunek.
Czułam, że nasze usta do siebie idealnie pasują. Mają ten sam rytm. Jakby moje usta były stworzone wprost dla jego warg, a jego do moich. To jest niebo...
- Wiedziałam! Wiedziałam! Wiedziałam!- odsunęliśmy się od siebie, w drzwiach stała Alice...
- Emm, cześć Alice. Co ty tutaj robisz?- zapytałam zdziwiona, powoli siadając.
- Nie przychodziłaś do szkoły, jego też nie było..- wskazała na Diega.- więc pomyślałam, że albo koczujecie w sypialni albo uciekliście gdzieś we dwoje... Więc poszłam do twojego domu, gdzie twoja zapłakana mama powiedziała, że jesteś w szpitalu.
- Zapłakana?- Alice kiwnęła głową, a Diego zwrócił się do mnie.- Co jej powiedziałaś?
- To nie jest ważne..- uciekłam wzrokiem.- Alice...a skąd ty wiesz, gdzie ja mieszkam?
- Oh, to było proste. Sekretariat.- uśmiechnęła się triumfująco.
Odpowiedziałam uśmiechem.
- A teraz opowiadaj co się stało...czemu tu jesteś? I dlaczego na oddziale dla ludzi z za..
- Natalia źle się ostatnio czuła i leży tu na badaniach..- przerwał jej Diego.
- Na jakim oddziale?- pochwyciłam temat.
Zauważyłam jak Diego kręci niedostrzegalnie głową. Co tu się dzieje?
- Niee, na żadnym.- uśmiechnęła się Alice.- Wiecie co? Nie przeszkadzam wam. I obiecuję, że nic o was nie wygadam. Nic nie widziałam.
- Dziękuję.- odpowiedziałam łagodnie.
Jak tylko drzwi się za nią zamknęły, rzuciłam się na Diega.
- Jaki oddział? O co chodzi?!
- Nie wiem, o czym mówisz..- uciekł wzrokiem.
- Kłamiesz! Do ciężkiej cholery mów o co jej chodziło!
Milczał.
- Dobra. Sama to zobaczę.- wywinęłam się z jego objęć i wyleciałam na korytarz.
Wszędzie biało. Ludzie wpatrzeni w ściany nieobecnym wzrokiem. Przy łóżkach paski.. Nie... To niemożliwe... To się nie dzieje naprawdę... To była tylko jedna próba...
Jak ta wyrodna matka mogła mnie zamknąć na oddziale dla psycholi?!
Wpadłam w szał. Kopałam wszystko co było obok. Krzesła, stoły, wózki, ściany. A ci debile, nawet nie zauważyli powiększającego się chaosu. Osunęłam się po ścianie, przyciskając dłonie do twarzy, szarpiąc za przeszkadzające włosy. To się nie dzieje naprawdę, myślałam.
- Nat...- wyszeptał Diego, głaszcząc mnie po włosach.
- Zostaw mnie. Idź stąd. Nie chce cię widzieć na oczy. Idź. Teraz.- wyszeptałam spokojnie.
- Natalia... Proszę uspokój się...
- Idź stąd! Wynoś się. Idź posiedź sobie z moją matką i powymyślajcie kolejne genialne pomysły co ze mną zrobić. Już! Wynocha!- staliśmy naprzeciw siebie.
Łzy zaczęły mi płynąć po twarzy.
Przycisnął usta do mojego czoła.
- Wrócę jak ochłoniesz...- poszedł.
Kopnęłam kolejny raz krzesło, gdy podszedł do mnie pielęgniarz. Miał może z dwadzieścia parę lat. Niski, pucołowaty i widać, że chce być najlepszy w tym co robi. Niedoczekanie. Biały kitel, w kieszonce długopis, a w rączce karteczka. Trafił w gówno, z którego już nie wylezie. Idź i się podlizuj pielęgniareczko, myślę.
- Natalia? W porządku?- spytał.
Uniosłam brwi.
- Po pierwsze, nie jesteśmy na Ty. Po drugie, nic nie jest w tym gównianym porządku, a po trzecie..- zbliżyłam swoją twarz do jego ucha.- zostaw mnie w zasranym spokoju, bo ci ten długopis z kieszonki wyciągnę i wbije go w oko.

Uśmiechnęłam się do niego najsłodziej jak potrafiłam. Odwrócił się i poszedł. Jak Diego...

4 komentarze:

  1. Natalia - gdy dowiedziała się, na jakim oddziale się znajduje - faktycznie zachowywała się jak psychopatka xD
    Zaskoczyło mnie pojawienie się Alice. Nie wpadłabym na to, że zainteresuje się ich nieobecnością w szkole.
    A rozmowa z psychiatrą wcale nie jest złym pomysłem. Lekarz jak każdy inny ;)
    Pozdrawiam, do jutra ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No może odrobinkę xD
      Może i jest lekarzem jak każdy inny, ale gdy idziesz do niego sama z siebie, a nie jak wszyscy robią z ciebie wariatkę. ;)
      Do jutra ;*

      Usuń
  2. Nadrobiłam wszystkie rozdziały. Bardzo mnie wciągnęło Twoje opowiadanie. Fajnie, że dodajesz często, a rozdziały nie są jakieś mega długie. Chociaż nawet, gdyby takie były to i tak bym czytała :) Jak na pierwszy blog to jesteś naprawdę niesamowita! :D
    Czekam na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuję bardzo ;)
      jeszcze dzisiaj się ukarze ;>

      Usuń