Kochanie..-szepnął
głos.
Uchyliłam
delikatnie oczy. Mama.
-
Zaraz przyjdzie lekarz. Jesteś gotowa?
Jak
to gotowa? Na co gotowa? O czym ona mówi...
-
Na co gotowa? Mamo kiedy wrócę do domu? Przecież wszystko jest w
najlepszym porządku.
-
Na rozmowę. A co do powrotu to nie jest takie proste...
-
Co masz na myśli?- spytałam.
-
To mam na myśli, że wzięłaś bardzo mocne leki. Przepłukali ci
żołądek, ale nadal jesteś przez nie strasznie osłabiona i
potrzebujesz nadzoru psychiatry....
-
Ty jesteś nienormalna?!- wybuchłam.- Ja nie potrzebuję psychiatry!
Sama go potrzebujesz, kobieto! Jestem normalna! Nie rób ze mnie
wariatki!
Zaczęłam
drżeć.
-
Nawet mi nie mów, że to dla mojego dobra,bo to nie prawda! To dla
twojego dobra, bo się boisz! Boisz się, że zrobię coś komuś
albo sobie, że pewnego ranka w łóżku zobaczysz trupa! Ale wiesz
co? Nie ułatwię ci teraz tego.- uśmiechnęłam się.
Mama
wybiegła z sali zanosząc się płaczem.
Jestem
okropna. Ale co z tego? To nie ma znaczenia. Zapiekły mnie
napływające łzy. Potrząsnęłam głową, myśląc, jak to robi
Amber z podwładnymi. Zimne suki, jednak muszą mieć choć skrawek
serca...sumienia. Niemożliwe, że są tak twarde, jak się wydają.
Ktoś
zapukał do drzwi..
-
Cześć mała!- zawołał uradowany Diego.- Jak po wizycie doktora
ponuraka?
-
Źle spałam.
-
Jak to źle spałaś...
-
Nie wiem.. Jestem skołowana. To jest coś takiego, jakby twoje
pocałunki leczyły..- roześmiałam się, lecz on nie podzielił
mojej radości.
Zmarszczyłam
brwi.
-
No nieważne. Cieszę się, że przyszedłeś.
Uśmiech
powrócił, a oczy mu zalśniły.
-
Ja bardziej.
-
Serio? Jeśli uważasz, że będę się bawić w gierki „Ja
bardziej.. nie ja bardziej! Przestań, przecież ja bardziej” albo
„Dobranoc.. oh dobranoc. Miłej nocy, tobie też” to się
mylisz.. Nie jestem jak te sztuczne laleczki typu Amber..
-
Wiem. I to w tobie lubię najbardziej. Nie jesteś taka jak inne.
Jesteś wyjątkowa..- delikatnie mnie pocałował, a ja oddałam
pocałunek.
Czułam,
że nasze usta do siebie idealnie pasują. Mają ten sam rytm. Jakby
moje usta były stworzone wprost dla jego warg, a jego do moich. To
jest niebo...
-
Wiedziałam! Wiedziałam! Wiedziałam!- odsunęliśmy się od siebie,
w drzwiach stała Alice...
-
Emm, cześć Alice. Co ty tutaj robisz?- zapytałam zdziwiona, powoli
siadając.
-
Nie przychodziłaś do szkoły, jego też nie było..- wskazała na
Diega.- więc pomyślałam, że albo koczujecie w sypialni albo
uciekliście gdzieś we dwoje... Więc poszłam do twojego domu,
gdzie twoja zapłakana mama powiedziała, że jesteś w szpitalu.
-
Zapłakana?- Alice kiwnęła głową, a Diego zwrócił się do
mnie.- Co jej powiedziałaś?
-
To nie jest ważne..- uciekłam wzrokiem.- Alice...a skąd ty wiesz,
gdzie ja mieszkam?
-
Oh, to było proste. Sekretariat.- uśmiechnęła się triumfująco.
Odpowiedziałam
uśmiechem.
-
A teraz opowiadaj co się stało...czemu tu jesteś? I dlaczego na
oddziale dla ludzi z za..
-
Natalia źle się ostatnio czuła i leży tu na badaniach..- przerwał
jej Diego.
-
Na jakim oddziale?- pochwyciłam temat.
Zauważyłam
jak Diego kręci niedostrzegalnie głową. Co tu się dzieje?
-
Niee, na żadnym.- uśmiechnęła się Alice.- Wiecie co? Nie
przeszkadzam wam. I obiecuję, że nic o was nie wygadam. Nic nie
widziałam.
-
Dziękuję.- odpowiedziałam łagodnie.
Jak
tylko drzwi się za nią zamknęły, rzuciłam się na Diega.
-
Jaki oddział? O co chodzi?!
-
Nie wiem, o czym mówisz..- uciekł wzrokiem.
-
Kłamiesz! Do ciężkiej cholery mów o co jej chodziło!
Milczał.
-
Dobra. Sama to zobaczę.- wywinęłam się z jego objęć i
wyleciałam na korytarz.
Wszędzie
biało. Ludzie wpatrzeni w ściany nieobecnym wzrokiem. Przy łóżkach
paski.. Nie... To niemożliwe... To się nie dzieje naprawdę... To
była tylko jedna próba...
Jak
ta wyrodna matka mogła mnie zamknąć na oddziale dla psycholi?!
Wpadłam
w szał. Kopałam wszystko co było obok. Krzesła, stoły, wózki,
ściany. A ci debile, nawet nie zauważyli powiększającego się
chaosu. Osunęłam się po ścianie, przyciskając dłonie do twarzy,
szarpiąc za przeszkadzające włosy. To się nie dzieje naprawdę,
myślałam.
-
Nat...- wyszeptał Diego, głaszcząc mnie po włosach.
-
Zostaw mnie. Idź stąd. Nie chce cię widzieć na oczy. Idź.
Teraz.- wyszeptałam spokojnie.
-
Natalia... Proszę uspokój się...
-
Idź stąd! Wynoś się. Idź posiedź sobie z moją matką i
powymyślajcie kolejne genialne pomysły co ze mną zrobić. Już!
Wynocha!- staliśmy naprzeciw siebie.
Łzy
zaczęły mi płynąć po twarzy.
Przycisnął
usta do mojego czoła.
-
Wrócę jak ochłoniesz...- poszedł.
Kopnęłam
kolejny raz krzesło, gdy podszedł do mnie pielęgniarz. Miał może
z dwadzieścia parę lat. Niski, pucołowaty i widać, że chce być
najlepszy w tym co robi. Niedoczekanie. Biały kitel, w kieszonce
długopis, a w rączce karteczka. Trafił w gówno, z którego już
nie wylezie. Idź i się podlizuj pielęgniareczko, myślę.
-
Natalia? W porządku?- spytał.
Uniosłam
brwi.
-
Po pierwsze, nie jesteśmy na Ty. Po drugie, nic nie jest w tym
gównianym porządku, a po trzecie..- zbliżyłam swoją twarz do
jego ucha.- zostaw mnie w zasranym spokoju, bo ci ten długopis z
kieszonki wyciągnę i wbije go w oko.
Uśmiechnęłam
się do niego najsłodziej jak potrafiłam. Odwrócił się i
poszedł. Jak Diego...
Natalia - gdy dowiedziała się, na jakim oddziale się znajduje - faktycznie zachowywała się jak psychopatka xD
OdpowiedzUsuńZaskoczyło mnie pojawienie się Alice. Nie wpadłabym na to, że zainteresuje się ich nieobecnością w szkole.
A rozmowa z psychiatrą wcale nie jest złym pomysłem. Lekarz jak każdy inny ;)
Pozdrawiam, do jutra ^^
No może odrobinkę xD
UsuńMoże i jest lekarzem jak każdy inny, ale gdy idziesz do niego sama z siebie, a nie jak wszyscy robią z ciebie wariatkę. ;)
Do jutra ;*
Nadrobiłam wszystkie rozdziały. Bardzo mnie wciągnęło Twoje opowiadanie. Fajnie, że dodajesz często, a rozdziały nie są jakieś mega długie. Chociaż nawet, gdyby takie były to i tak bym czytała :) Jak na pierwszy blog to jesteś naprawdę niesamowita! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :)
dziękuję bardzo ;)
Usuńjeszcze dzisiaj się ukarze ;>