31 stycznia, 2014

rozdział pięćdziesiąty ósmy.

- Między mną a Morrisem nic nie ma - ucięła.
- Ale było - uśmiechnęłam się popijając kolejny kieliszek.
W milczeniu oglądałyśmy film. Nie ma to jak oglądać wyciskacz łez w czasie nieobecność chłopaków, ironia losu, pomyślałam.
- Nie warto myśleć o przeszłości. Przeszłość boli, a ból domaga się byśmy go odczuwali - uśmiechnęła się Alice.
- Nie. Przeszłość nie boli. Bolą wspomnienia - obróciłam twarz w stronę telewizora.
- Jaki Ryan Gosling jest boski! - Jęknęła.
Oglądałyśmy w ciszy rozkoszując się alkoholem i popcornem. Diego powiedział, że wieczorem jestem jego. To się chyba dzisiaj wydarzy. Teraz pozostaje jedno pytanie: Czy ja tego chcę, tak definitywnie? Tak. Ale czy już teraz? Tu pozostaje znak zapytania. Niezaprzeczalnie go kocham, ale czy to już przyszła pora na ten krok? Teraz sobie myślę, że do momentu poznania Diega uważałam, że miłość i życie wygląda jak sceny wyciągnięte z teledysków Taylor Swift. Piękne, kolorowe, tyle, że u mnie było czarno-białe. A miłość kończyła się na końcowym pocałunku. Naiwna szesnastolatka.
Alice rzuciła kieliszkiem w drzwi wyciągając mnie z otchłani mojego umysłu. Zamrugałam.
- Co jest?
- Życie jest popieprzone, a faceci to sukinkoty! - Zapłakała.
- Wiem kochanie - przygarnęłam ją do siebie. - Wiem.
- I jeszcze teraz musiał pojawić się ten zakichany Morris, akurat teraz! Wszystko zniszczył!
Nieźle musiał narozrabiać, że aż tak ją zranił.
- Popatrz - wskazała na ekran.
Ryan właśnie brał w ramiona Rachel w deszczu.
- Dlaczego tak jest tylko w filmach?! - Zaszlochała.
Rozległ się dzwonek do drzwi.
Alice zerwała się z łóżka.
- Wejść! - Krzyknęła przez okno.
Zdążyłam wyłączyć telewizor i po cichu popijałam wódkę.
- Zapominałaś już o nim, prawda? - zapytałam szeptem.
Kiwnęła głową.
- Przykro mi.
- Nieważne - odparowała. - Idę na plaże.
Po prostu wyszła.
Siedziałam na łóżku myśląc o tym co powiedziała Alice, ból domaga się żebyśmy go odczuwali. Ale dlaczego musimy? Zaśmiałam się. Byłoby nam nudno bez niego, pomyślałam. Szeroko otworzyłam oczy. Mama..
Ciekawa jestem co z nią jest. Wyjechaliśmy trzy dni temu. Już chyba wie, że nie ma mnie w Los Angeles. Zastanawiam się tylko, czy zapytała się siebie dlaczego? Albo myśli o najprawdopodobniej popełnionych błędach?
Wyszłam na korytarz. Na dole sprzątała mała, krępa kobieta. Orzechowe włosy miała ciasno skręcone w idealnego koka. Widać było, że pochłania ją ta praca. Przewróciłam oczami i odchrząknęłam. Kobieta podskoczyła.
- Przepraszam - powiedziałam. - Ma może pani telefon? Muszę zadzwonić.
Kiwnęła głową. I podała mi malutki aparacik, któremu dawno minęły lata świetności.
Szybko wykręciłam numer. Po dwóch sygnałach usłyszałam znajomy głos mamy.

3 komentarze:

  1. Musiałaś teraz kończyć? Jestem taka ciekawa co się wydarzy. Jak będzie wyglądać ich rozmowa. Ugh! Denerwuje mnie fakt, że szybko się nie dowiem co się wydarzy dalej, ponieważ od jutra dostęp do Internetu będzie ograniczony do poniżej minimum :(
    Jeżeli będziesz miała czas to możesz informować mnie o nowych rozdziałach, a jeśli nie to nie musisz. Będę pamiętać na czym skończyłam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. oh czemu w takim momęcie? rozdzial swietny, jak wszystkie z resztą .życze weny :)

    OdpowiedzUsuń