29 stycznia, 2014

rozdział pięćdziesiąty szósty.

Nie wiem kiedy zasnęłam. Nic nie pamiętam. Za dobrze mi się śpi, pomyślałam. Pociągnęłam nosem i poczułam coś dziwnego. Nieznanego. Otworzyłam jedno oko i zaraz je zamknęłam. Słońce było już wysoko. Usiadłam. Złapałam się za głowę, strasznie bolała. Rozejrzałam się dookoła. Byłam sama. Jak ja śmierdzę, pomyślałam. Granatowa sukienka z wczorajszego wieczoru do niczego się już nie nadaje. Jest od czegoś mokra. Wstając potknęłam się i wyłożyłam się jak długa na podłodze. Zaczęłam się śmiać. Po parkiecie potoczyła się butelka.
- Ah ta whisky. Szkoda, że duża jej część wylądowała na podłodze - roześmiałam się.
Weszłam do garderoby, wyciągnęłam zwykły t-shirt i spodnie od dresu. Moja inwencja twórcza przy bólu głowy kończyła się właśnie na tym. Skierowałam się do łazienki nadal się przeciągając. Z dołu dobiegły mnie głosy trzech osób. Diega i Alice był jednak z nimi ktoś jeszcze.
Klepnęłam się w czoło.
-  Mo..
Odkręciłam zimną wodę i z ulgą weszłam pod strumień. Czułam jak spływa ze mnie resztka alkoholu. Dlaczego nie ból głowy? - pomyślałam. Wymęczona zeszłam na dół.
- Ale mnie boli głowa - oznajmiłam.
Stanęłam jak wryta. Zapomniałam, jestem jednak głupia.
- Cześć Natalio, jestem Mo..
Podszedł do mnie facet niewiele starszy od Diega. Miał może z dwadzieścia pięć lat. Był kimś ważnym, można było wywnioskować to po jego wyższości. Uniosłam brew. Miał na sobie bordowy t-shirt opinający jego ciało, który uwydatniał mięśnie i czarne spodnie. Duże brązowe oczy, śniada cera i brązowe, kręcone włosy. Gdyby się dłużej zastanowić, mógł uchodzić za całkiem przystojnego.
- Tak wiem. Byłeś wczoraj na imprezie - zarumieniłam się.
Roześmiał się.
- Tak, wpadłem. Ale nie byliście w stanie rozmawiać. Alice w sumie też nie.
- Zamknij się. Umiesz tylko przeszkadzać - szczeknęła z kuchni.
Wybuchł gromkim śmiechem.
- Narzekasz. Ten mięśniak się nie nadawał.
Uniosłam brew.
- Mam ochotę na śniadanie.
Otworzyłam lodówkę.
- Już ci robię - zaofiarował się Diego.
- Nie, nie, nie. Siadaj i rozmawiajcie.
Pocałował mnie w policzek.
- Ale mógłbyś mi dać jakieś tabletki przeciwbólowe.
Mo się roześmiał. Lubi się śmiać, pomyślałam.
- Nieźle musieliście balować w sypialni. Cała whisky poszła?
Pokręciłam przecząco głową.
- Mo, kim ty właściwie jesteś? Jeśli mogę spytać oczywiście - obróciłam się do nich.
- Ja? Ja jestem Angel'em - uśmiechnął się lekko.
Upuściłam jajka, które właśnie wyciągnęłam z lodówki.
- Angel'em? - Zamrugałam oczami.

5 komentarzy:

  1. Tak to jest, gdy nie umie się pić z umiarem. Ale czasami trzeba się zabawić ;) A co do Mo, to robi się coraz ciekawiej...

    OdpowiedzUsuń
  2. okej Mo jest Angel'em świednie duuużowiemy. Teraz rodzi się tylko jedno małe pytanie: kim są Angel'owie???? rozdział świetny tlko czemu taki krótkii? ja chce wiecej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W jednym z poprzednich rozdziałów jest o Angel'ach. Taka siłą wyższa, prawa itp. ;)

      Usuń
  3. Nie ma to jak picie bez umiaru :) Aczkolwiek sądziłam, że Nati będzie w gorszym stanie. A tak, głowa poboli i przestanie.
    Intryguje mnie Mo. Ciekawa jestem, jaką rolę odegra w Twoim opowiadaniu...

    OdpowiedzUsuń