26 stycznia, 2014

rozdział pięćdziesiąty czwarty.

- Wiem - cicho odpowiedziała. - On ciebie też i nawet nie wiesz jak bardzo.
Dźwignęłam się na nogi. Myślałam, że się przewrócę, zachwiałam się. Zachichotałam.
- Idiotko jesteś pijana! - Roześmiała się Alice.
- Co to, to nie - pokazałam jej język. - Wracam na imprezę.
Zakręciłam biodrem wybuchając śmiechem. Po chwili dołączyła do mnie Alice.
- Ale jest mały problem...
Uniosłam brew.
- Jeszcze tu trochę zostało - pomachała mi butelką przed nosem.
Oczy mi się zaświeciły. Duszkiem wychyliłam resztkę alkoholu już nie czując jego okropnego smaku. Alice siedziała w miejscu.
- Idziesz?
Pokręciła głową.
- Możesz mi tu przywołać moich koleżków - mrugnęła do mnie.
- Nie ma sprawy - roześmiałam się.
Droga ciągnęła się niemiłosiernie. Potykałam się o własne nogi w wyniku wybuchając śmiechem.
W końcu powiedziałam na głos co do niego czułam. Kocham go. Mogę teraz krzyczeć na głos.
Weszłam na ganek. Muzyka nadal wylewała się ze środka domu. Zauważyłam mięśniaka, który siedział z Alice. Chwyciłam go za ramię.
- Alice jest na plaży, jest kompletnie zalana, chciała żebym was powiadomiła - zachichotałam.
- Dzięki! - Krzyknął i wybiegł przez furtkę.
- Widziałaś może mojego chłopaka? - Zapytałam jakąś dziewczynę.
- Ja cię nie znam, skąd mam wiedzieć kto jest twoim chłopakiem?!
- Nieważne.
Skierowałam się do domu. Na stole kuchennym leżała dziewczyna w samym staniku. Z jej pępka wypijano tequile. Ostro, pomyślałam. Stałam tak i przyglądałam się ich zabawie.
- Następna? - Zapytał jakiś koleś.
Pokręciłam głową.
- No chooodź, nie daj się prosić - chwycił mnie za rękę.
- Nie dotykaj mnie! - Krzyknęłam.
- Puść ją - usłyszałam znajomy głos.
- Spieprzaj koleś! - Odburknął chłopak.
- Powiedziałem, żebyś ją zostawił. Ona teraz idzie ze mną.
- Nigdzie z tobą nie idzie!
Obróciłam się do Diega lecz w tym samym czasie powalił mięśniaka na ziemię. Chłopak wyglądał na dwa razy większego od Diega teraz zwijał się z bólu na podłodze.
- Diego, zostaw go już - pocałowałam go w skroń.
- Piłaś..
- To nie było pytanie - zachichotałam.
- Chodźmy.
Usłyszeliśmy poruszenie na tarasie. Zamarliśmy.
- Ładne miejsce, imprezka też niczego sobie, diabełku!
- Mo.. - Wyszeptał Diego.
Zmarszczyłam brwi.
Roześmiałam się. Jak można nazywać się Mo. Cały czas chichotałam.
- Czyli jeszcze mnie pamiętasz - roześmiał się przybysz. - Kope lat.
- Co ty tu robisz? - Wycharczał Diego.
- Stęskniłem się.

1 komentarz:

  1. Pijana Natalia? Kocham ją :D Alice zresztą też nie jest lepsza. Nie ma to jak wołanie faceta, bo nie ma się siły do niego pójść :D
    Ostra impreza, serio. Nie ma to jak picie z czyjegoś pępka xD
    Oj, i po co koleś zadzierał z Diego? I po co mu to było?
    Ciekawe, kim jest Mo...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń