05 stycznia, 2014

rozdział trzydziesty piąty.

 Proszę – uśmiechnęła się blondynka.
Kiwnęłam głową. Wpatrywałam się w przestrzeń nie wiadomo czego szukając. Może odpowiedzi na te wszystkie skomplikowane pytania, które sobie zadaję ostatnimi czasy?
Połknęłam tabletkę odchylając głowę do tyłu. Zamknęłam oczy. Nagle cały ból uleciał..
Tak mi było dobrze. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Jesteś szczęśliwa? - szybko zapytała pielęgniarka uciekając wzrokiem.
Usiadłam wpatrując się w nią.
- Tak – odparłam sama w to nie wierząc.
- Kłamiesz...
Uniosłam brew nie rozumiejąc.
- Kłamiesz.. Uśmiechasz się wtedy kiedy wiesz, że oczekuje się tego od ciebie. Nawet jak ta wysoka dziewczyna tu przychodzi nie żyjesz, jedynie egzystujesz. Ja przepraszam, że tak mówię, ale twój uśmiech nie jest szczery. Jest namacalny, by nie zadawali ci pytań. Ale to boli, prawda? Wiesz co ci powiem? Na tym oddziale nie ma wiele pozytywnych rzeczy, ludzie się nie uśmiechają, a my – pielęgniarki, jesteśmy tu tylko dlatego, że tutaj jest łatwiej niż gdzie indziej, bo dużo się tutaj nie dzieje. Nie ma porywów emocji. Płaczu. Śmiechu. Tu nie ma nic. Jedynie obserwujemy. A wiesz co ja zauważyłam? Jakiś czas przychodził do ciebie pewien chłopak byłaś zadowolona. Można powiedzieć, że szczęśliwa. Było widać, że zamieszał w twoim życiu. Ale w ten dobry sposób. Dzięki niemu czujesz się sobą... Prawda?
Otarłam twarz znajdując na niej łzy. Kiwnęłam głową.
- Oh, nie płacz – przytuliła mnie. - Przepraszam, że się z tobą tym podzieliłam.
- Nic nie szkodzi. Za szczerość nie powinnaś przepraszać – uśmiechnęłam się.
Ponownie mnie przytuliła.
- Dasz radę, wierzę w ciebie – wyszeptała.
Ciekawa jestem czy było to o ucieczce czy o wyzdrowieniu.
- Mam nadzieję – odpowiedź i na jedno i na drugie.
Wyszła. Dwudziesta trzecia czterdzieści pięć. Już tak nie wiele pozostało czasu. Ale teraz, kiedy to się naprawdę działo, okazało się, że chcę czegoś zupełnie odmiennego. Nawet nie wiem czego, może spokoju?
Muszę zrobić jeszcze jedną rzecz.
- Dobry wieczór. Macie może panie jakiś telefon żebym mogła zadzwonić do mamy? - skierowałam się do pielęgniarek.
- Tak, oczywiście – podała mi słuchawkę. - Ale musisz podejść, jest na kablu.
Kobieta uśmiechnęła się przepraszająco.
Drżącymi rękami wykręciłam numer.
- Halo?
- Cześć, mamuś.
- O cześć, kochanie. Wszystko w porządku?
Stłumiłam jęk rozpaczy.
- Tak. Chciałam ci tylko powiedzieć, że dziękuję i przepraszam za wszystko.... I, że cię kocham. Pamiętaj o tym, okey?
Zacisnęłam powieki. Nie mogłam okazać swojej słabości.
- Ale ja to wiem, Słoneczko.
- Kocham cię.. - wyszeptałam i szybko odłożyłam słuchawkę. - Dziękuję.
Kiwnęłam do pielęgniarek. Dwudziesta trzecia pięćdziesiąt pięć. Jeszcze tylko cztery minuty.
Głęboko odetchnęłam. Nie mogę tego zrobić, pomyślałam. Nie dam rady. Nie nadaje się do tego. Wszystko mam rzucić tylko po to żeby z nim uciec? Za dużo w sumie nie ma do rzucania, ale sam fakt.
Rozległ się alarm. Coś się dzieje na korytarzu. Spojrzałam na zegarek. Dwudziesta trzecia pięćdziesiąt dziewięć.
Serce mocniej mi zabiło, nie mogę tego zrobić. Mocniej chwyciłam łóżko by nie zerwać się do biegu.
P o s p i e s z s i ę!
- Nie! Ja nie mogę, Diego! Nie dam rady! Zostanę tu, może mama mnie stąd niedługo zabierze!
P o d n o ś t y ł e k i u c i e k a j!
- Nie. Przepraszam – złapałam głowę w ręce wybuchając płaczem.

Północ. Już za późno.

5 komentarzy:

  1. Aaaa... i nici z wyjaśnień Diega. Jaka szkoda, już się nastawiłam na poznanie jego sekretów. :D A tak co do ucieczki, to uważam, że Natalia dobrze postąpiła. Ja gdybym była na jej miejscu, to też bym nie dała rady. Tak wszystko zostawić, mamę, swoje całe dotychczasowe życie... Oj musiała mieć straszny mętlik w głowie, w końcu to BARDZO trudna decyzja. Moim zdaniem zdecydowanie jedyna właściwa. :>
    Jejku tego w tym rozdziale rzeczywiście się nie spodziewałam, ale to dobrze. Potrafisz zaskoczyć czytelnika, oj potrafisz! :*
    Mam nadzieję, że Diego się nie 'obrazi', czy coś. Według mnie: jak kocha, to zrozumie. :)
    Działoo się! :D Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. <3 Pozdrawiam.
    Ala

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahahaha tak zaskoczenie to najlepsza broń. Myślę, że się nie obrazi ^ ^

      Usuń
  2. Tak czułam, że Nat nie ucieknie, choćby ze względu na mamę, ale myślę, że tu nie o nią chodziło...

    OdpowiedzUsuń
  3. Obiecałam sobie, że skomentuję pierwsza i... NICI :D
    Nie szkodzi, to nie najważniejsze - liczy się opowiadanie.
    Piękna historia, ale dlaczego rozdział jest taki krótki?
    Przeczytałam go jednym tchem nie odrywając nawet wzroku od mijanych po kolei liter. ;)
    Cudowny blog.
    Dodam jeszcze, że Twój charakter/styl pisania jest... wow... BRAK SŁÓW ;3

    Zapraszam: http://lost-in-the-dark-harry-styles.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ci dziekuje za te mile slowa ;*
      Co do rozdzialow to sa takiej dlugosci bo aama nie lubie czytac dlugich rozdzialow i dlatego postanowilam je pisac wlasnie takie krotkoe.
      Przypominam ze juz dzisiaj kolejny rozdzial ;*
      Na pewno do ciebie wpadne ;)

      Usuń