24 stycznia, 2014

rozdział pięćdziesiąty drugi.

- Puść mnie kretynie!
Krzyczałam i biłam z całych sił, ale jedyne co słyszałam to wiwaty ludzi z tyłu. Nie chciałabym pamiętać tej chwili zażenowania.
- Nie miotaj się tak! - Odwrócił się szeroko się uśmiechając do publiki.
W końcu mnie wypuścił.
- Musimy pogadać - odparł stanowczo.
- Nie wydaje mi się - usiadłam na łóżku.
- Owszem, musimy.
Przewróciłam oczami.
- Już wszystko powiedziałeś. Słyszałam. Nic nie musisz dodawać ani się tłumaczyć. Rozumiem - uśmiechnęłam się.
- Zamknij się w końcu!
Zszokowana odrobinę się cofnęłam podkulając nogi.
Głęboko odetchnął.
Podszedł do łóżka klękając przed nim. Opuścił głowę.
- To nie tak miało zabrzmieć. Jesteś dla mnie najważniejsza.
Przewróciłam oczami.
- Ilu dziewczynom tak mówiłeś? Może Alice też była na tej liście?
- Za kogo ty mnie masz, księżniczko?
Odwróciłam wzrok.
- Nie wiem. Sama już nie wiem za kogo cię mam. Naprawdę uwielbiam cię, ale ja rozumiem, że teraz wziąłeś na siebie strasznie dużo. Kara i ten dom i ja...
- Czekaj chwile - wyszeptał.
Otworzył drzwi, od których odskoczyła garstka chłopaków.
- Wynocha, ale mi to już! Jak zaraz zejdę i nadal będziecie w tym domu to pożałujecie. Won!
Zamknął spokojnie drzwi.
- Więc, czasami odnoszę wrażenie, że wcale nie powinno mnie tu być. I to, że jestem problemem to odrobinę za dużo.
- Nie jesteś problemem! Gdybyś była to nie zabrałbym cię tu, tylko nadal bym cię odwiedzał w szpitalu. Naprawdę - chwycił mnie za dłonie. - Kocham cię i nie żałuję, że tu jesteśmy naprawdę!
- Nie mów tego - zaszlochałam.
- Będę to mówić bo to prawda! Kocham cię i będę o tym mówić.
Pokręciłam głową.
- Jeszcze jedno. Kim są ci Angel'owie?
Zesztywniał a oczy mu pociemniały.
- To nie rozmowa na teraz.
Uniosłam brew.
- Idziemy na imprezę?
Kiwnęłam głową ocierając łzy.
Weszłam do garderoby nadal roztrzęsiona. Diego objął mnie w pasie.
- Wszystko w porządku.
- Przepraszam. Ostatnio jestem rozstrojona...
Czule mnie pocałował, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję. Jęknęłam z rozkoszy. Usłyszałam lekki śmiech Diega.
- Zamknij się idioto - wycedziłam w przerwie między pocałunkami.
Naprałam na jego wargi o wiele mocniej i pewniej niż dotychczas.
Lekko mnie podniósł a ja oplotłam nogami jego pas.
Czułam się jakbym latała. Nie, to złe porównanie. To tak jakbym była na haju. Czuję ekstazę i podniecenie. Wiem, że mnie ponosi, ale brnę w to dalej. Jego dłonie krążyły po moich plecach badając każdy skrawek mojej skóry.
- Przykro mi - wychrypiał. - Ale mieliśmy iść na imprezę poznać studentów.
- Niech się walą - wyszeptałam.
Roześmiał się.
- Nie, nie, nie młoda panno idziemy się bawić. Na wszystko jeszcze będzie czas.
Przewróciłam oczami.
Chwyciłam byle jaką sukienkę z wieszaka. Zrzuciłam z siebie ubrania i strój nie czując już żadnego skrępowania przed Diegiem. Powoli założyłam sukienkę.
- I jak? - Stanęłam jak modelka.
- Pięknie - oczy mu się zaświeciły.

3 komentarze:

  1. No jak Diego mógł przerwać tą chwilę. Focham się na niego! Nie no, żartuję oczywiście :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tyle wyznań miłości na raz, jak uroczo :D Diego jest po prostu cudowny! Jego słowa napawają otuchą. Aż mimowolnie się uśmiecham ;) Mam nadzieję, że już do końca wszystko będzie dobrze, a Natalia i Diego będą szczęśliwi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z każdym kolejnym rozdziałem jestem coraz bardziej przekonana, że Natalia naprawdę ma jakieś problemy psychiczne. Nie wiem, czy inni czytelnicy ją lubią, ale mnie ta dziewczyna działa na nerwy. Ma tak częste wahania nastroju i ciągle się o coś obraża i płacze, a potem w jedne sekundzie jej przechodzi, że dziwię się, że Diego z nią wytrzymuje.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń