Obróciłam się na pięcie. Diego wpatrywał się we mnie święcącymi ze szczęścia oczami.
Nie wierze, że mi to powiedział. Nikt nigdy przedtem nie powiedział mi czegoś takiego. No prócz mamy i taty. A to chłopak... Mój chłopak. Powiedział to. Przypieczętował naszą znajomość.
- Dobra, pierwsza wejdę, ale najpierw tu chodź - rozłożyłam ręce.
Szeroko się uśmiechnęłam. Szybko wziął mnie w ramiona.
- Zemsta - wyszeptałam mu do ucha.
Przechyliłam się do tyłu i oby dwoje polecieliśmy do wody. Przyciągnął mnie do siebie nadal się śmiejąc.
- Tak chcesz się bawić?
Poczułam gilgotki na całym ciele.
- Przestań! Przestań! - Serdecznie śmiałam się na cały głos całkowicie szczęśliwa.
- Okey. A więc zemsta - uśmiechnął się triumfująco.
Poczułam jak mokry piasek spływa mi z głowy po plecach.
Zaczęłam krzyczeć.
- Jesteś kretynem!
Diego pokładał się ze śmiechu, a ja próbowałam wypłukać zawartość swoich włosów.
- Daj pomogę ci - zaofiarował się.
Nadal stałam nachylona nad wodą. Podniosłam się z rękami pełnymi piasku, którym wysmarowałam jego cały tors. Przy okazji się pewnie zarumieniłam.
- Do licha!
Nie mogłam uspokoić śmiechu.
- Taka mądra? Chodź tu - zaczęłam kręcić głową nadal krztusząc się ze śmiechu. - No chodź, kochanie.
Chwycił mnie w ciasny uścisk.
- O jak dobrze! Tak bardzo chciałem cię przytulić!
- Jesteś okropny! - Roześmiałam się. - Wychodzę stąd!
- Jeszcze nie - złapał mnie za dłoń.
Spojrzałam mu w oczy przepełnione miłością. Jego uczucia były widoczne niczym to Słońce nad nami.
Chwycił mnie za podbródek przyciągając mnie do siebie drugą ręką.
- Cieszę się, że nie wzięłaś do siebie tej całej historii o Aniołach. To teraz nasza historia...
Stanęłam na palcach zarzucając mu ręce na szyję i przywarłam do jego ust. Były lekko słonawe od wody. Ale to nic. Najważniejsze, że były prawdziwe. Promienie słoneczne grzały nas niemiłosiernie lecz żar pożądania, które w nas narastało był o wiele większy, ale też przyjemniejszy. Odsunęłam się od niego chyba w idealnym momencie.
- Muszę się coś opalić, idziemy na plażę?
Zadyszany i zarumieniony Diego kiwnął głową. Miał potargane włosy i resztki granitowego piasku na twarzy. Oczy mu się niemiłosiernie świeciły. Tak strasznie uroczo wyglądał. Aż dziwne, że jest prawdziwy. Nagle szeroko się uśmiechnął.
- Co jest? - Zapytałam.
Wziął mnie na ręce wybiegając na brzeg. Upadliśmy na rozgrzany piasek rozchichotani do granic możliwości.
- Diego? Dzięki tobie jestem szczęśliwa.
Uwielbiam te ich wygłupy. Chyba nic więcej nie muszę pisać. Oby tak dalej wiodło im się tak jak teraz, a będzie dobrze :)
OdpowiedzUsuń