03 lutego, 2014

rozdział sześćdziesiąty.

- Jak to pociągnął cię na dno?
Opanowany Mo podszedł do stołu i wpatrywał się we mnie bez słowa.
- Opowiedz ten sen - cicho zażądał.
Zamrugałam.
- Leżałam na leżaku i jak poczułam kropelki na brzuchu to otworzyłam oczy, a wy kąpaliście się w basenie. Zawołaliście mnie żebym dołączyła, ale nie potrafiliście mi wytłumaczyć dlaczego was nie usłyszałam. Po wskoczeniu odbiłam się od dna, ale nie było was nigdzie na powierzchni. No... No i coś mnie wciągnęło pod wodę. Zdążyłam nabrać powietrza, nie poszłam na dno, tylko unosiłam się. Pojawiła się przede mną pomarszczona twarz. No i zauważyłam czarne skrzydła - wzruszyłam ramionami udając, że nic mnie to nie obchodzi, ale w środku krzyczałam z przerażenia - Ah, no i nagle otworzył usta. Nie wiem jakby chciał krzyknąć albo mnie pożreć.
Nerwowo się roześmiałam lecz oni nie podzielili mojego entuzjazmu.
Mo rzucił Diego wymowne spojrzenie.
- Coś nie tak? - Zapytałam.
Diego pokręcił głową.
- To tylko te sny przed staniem się Aniołem, nie przejmuj się - Mo poklepał mnie delikatnie po plecach.
Czułam, że coś jest nie tak.
- No cóż... Idę się ubrać - wskazałam schody.
- Pomóc ci? - Zaofiarował się Mo.
Roześmiałam się. Nagle usłyszałam głuchy hałas. Szybko się obróciłam. Koło Morrisa leżała patelnia.
- Zapomnij! - Lekko się uśmiechnął Diego. - Idę z tobą.
Uśmiechnęłam się z wdzięcznością. Objął mnie ramieniem.
- Nie waż się iść na plaże! - ostrzegłam Mo.
- Okey - odkrzyknął z tarasu.
Po dotarciu do sypialni. Nie mogłam jej poznać. Smród whisky zniknął, pościel zmieniona, a wszelkie rzeczy zniknęły.
- Postarała się - odparłam z podziwem.
- Jest najlepsza.
Rzuciłam się na pościelone łóżko.
- Mam dość - krzyknęłam w materac.
Poczułam jak łóżko ugina się pod ciężarem Diega. Jego dłoń znalazła się na moich plecach, lekko mnie głaskał.
- Wszystko się ułoży - wyszeptał.
Przewróciłam się na drugą stronę.
- Teraz możesz powiedzieć mi prawdę.
Zesztywniał.
- Na temat?
- Na temat czarnych skrzydeł. I tej postaci.
Westchnął.
- Mogło wyniknąć małe nieporozumienie po twoim ożyciu. I do tego to, że stajesz się Aniołem. Wydaje mi się, że usiłują zobaczyć z czym, przepraszam, z kim mają do czynienia. Nic ci nie zrobią. Mo jest tego pewny i ja też. Teraz mają łatwiej, bo masz jeszcze sny i mogą pojawiać się właśnie w nich.
Nie zorientowałam się, że przez ten cały czas wstrzymywałam oddech. Głośno wypuściłam zalegające w płucach powietrze. Czułam się jak materac bez tego gazu. Kamień spadł mi z serca. Nic mi nie grozi. Możemy żyć spokojni i szczęśliwi. Uśmiechnęłam się.
Wziął mnie w ramiona.
- Pamiętasz co powiedziałem przed wyjściem? - Wychrypiał mi do ucha.
Zadrżałam. Wziął to za idealny znak i zaczął mnie delikatnie całować po szyi.
- Jesteś moja.. Na zawsze.

2 komentarze:

  1. Swietny blog, jestem od poczatku - od wczoraj xd i sie ciesze, ze w koncu go przeczytalam. Masz dziewczyno talent ;o jezeli jak pisalas wczesniej skonczysz go to nie wiem co ci zrobie, nie bede odpowiadala za siebie <3 Diego... Diego... o ktorego moze chodzic? ;)) zycze weny i dluuuuuuzszych rozdzialow Olu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam nadzieję, że Diego się nie myli, a Natalii nic nie grozi. Wciąż przerażają mnie te jej sny... Jejku, jeszcze kilka takich opowieści i Nati nam się udusi :) Niech ona pamięta o oddychaniu :P
    A zakończenie rozdziału było urocze :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń