12 lutego, 2014

rozdział sześćdziesiąty dziewiąty.

W całym domu pozapalałam światła, włączyłam kablówkę, chyba mtv. Tańczyłam z piwem póki kolka mnie nie złapała. I dość długo wytrzymałam. Pootwierałam okna i drzwi tarasowe. Przyjemny wiaterek chłodził mój dekolt i gołe nogi. Po wypiciu pierwszych łyków pozbyłam się szpilek i długich spodni. Poczułam milusią ulgę. Położyłam się na podłodze czując jak alkohol uderza mi do głowy. Było mi teraz tak dobrze..
- It's tearing up my heart when i'm with you, but when we are apart i feel it too.. - przymknęłam powieki.
Mimo, że jest idealnie brakuje mi czegoś.. Tak jak w sklepie. Masz do wyboru dwie rzeczy, wyliczasz i gdy padnie na jedną z nich, czujesz że jednak chciałeś to drugie, ale jednak tego nie zostawisz, bo tego równie mocno pragnąłeś.
- And no matter what i do, I feel the pain with or without you - łza spłynęła mi po policzku.
Mimo, że jest dobrze, czuję pustkę. Smutek i żal pozostał. Stłumiony przez jakąś tam część szczęścia, ale nadal tam był i teraz się wylał. Płakałam, biłam pięściami w poduszki, krzyczałam lecz nikt mnie nie usłyszy, bo to kompletne odludzie. Tak bardzo mi brakuje mamy... Taty. Gorzkie łzy nadal spływały mi po policzkach.
Zapaliłam ostatniego papierosa, spojrzałam na zegarek, dochodziła druga. Westchnęłam.
Zmęczona położyłam się do łóżka przebrana w koszulkę Diega, która była przesiąknięta jego zapachem, nim. Nie wiem kiedy zasnęłam. Obudziłam się wieki potem. Zerknęłam na zegarek.
Trzecia dwadzieścia. Spałam niecałe półtorej godziny. Strasznie mnie suszyło. Próbowałam się poruszyć, ale nie mogłam. Byłam w szczelnym uścisku Diega. Spał, zmęczony dzisiejszym wieczorem tak jak ja. Gdy spojrzałam na jego łagodną twarz, na którą opadały ciemnie rzęsy i kupa, kręconych włosów, wszystko spłynęło. Cały strach, żal. Wszystko. Odgarnęłam mu włosy z oczu i lekko go pocałowałam tuż przy ustach. Wzięłam jego rękę żebym mogła wyjść.
Z lodówki wyciągnęłam sok pomarańczowy i powolutku gasiłam pragnienie.
Wchodząc do sypialni starałam się zamknąć drzwi jak najciszej potrafiłam.
- Księżniczko - wyszeptał.
Lekko podskoczyłam.
- Księżniczko, przepraszam. Nie powinienen był...
- Ćśś..
Położyłam się, wtulając w tak dobrze znane mi miejsce przy jego obojczyku.
- Kocham cię - szepnęłam.
- Wiem - pocałował mnie we włosy - szkoda, że z tą randką nie wyszło.
Westchnęłam.
- Nie mam siły, porozmawiamy rano?
- Nie ma sprawy.
Uniosłam się na łokciu by dosięgnąć jego ust. Lekko lecz stanowczo go pocałowałam. Zatrzymałam się na sekundę, po czym westchnęłam i osunęłam się na poduszkę czując jak oplata mnie ramieniem bym czuła się bezpieczna.
Przez chwilę głaskał mnie po ręce lecz nagle zastygł, a jego oddech stał się ciężki. Uśmiechnęłam się i sama odpłynęłam w sen.
Teraz jest inaczej, wiem, że śnię. Nie wiem skąd mam tę pewność, ale wiem to. Idę brudnym, ciemnym korytarzem. Unosił się smród wilgoci. Lekko się wzdrygnęłam.
Zauważyłam na jego końcu stłumione światełko, szybszym krokiem skierowałam się w jego stronę. Okazało się, że światło jest w porządku, ale zakłócał je starzec z mojego poprzedniego snu. Przerażona stanęłam.
- Nie bój się..
Już kiedyś słyszałam te słowa. Uniosłam głowę, pokazując, że się nie boje, co nie było prawdą.
- Nadal się boisz.. Może nawet powinnaś? - Złośliwie się uśmiechnął.
Zrobiłam krok w tył.
- Żartowałem. Podejdź - zażądał.
Nadal stałam. Uniósł brew.
- Powiedziałem żebyś podeszła. Jestem Angel'em twoim przełożonym, podejdź!
Przewróciłam oczami. Wszyscy ci Angel'owie tacy przemądrzali? Władcy świata...
Stałam tak blisko niego, że mogłam policzyć wszystkie zmarszczki na jego starej twarzy. Ile może mieć lat?
- Dwieście pięćdziesiąt - uśmiechnął się.
Zamarłam.
- Co?
- Zapytałaś ile mam lat.
- W myślach..
Uśmiechnął się.
- Może zajmiemy się tobą? - Wzruszyłam ramionami. - A więc, nie wiem jak to się stało, że byłaś ofiarą i Aniołem w jednym. To dość dziwne - przekrzywił lekko głowę - obserwowałem cię przez pewien czas.
- Straszenie w snach to nie obserwowanie.
- Nie narzekaj. A więc, jesteś niewiarygodnym przypadkiem. Wiesz kiedy musisz się obudzić, a to już wyczyn - uniósł brwi.
- To problem?
Pokręcił głową.
- To dar. Dlatego masz prawo wyboru.
Stałam się czujna.
- Możesz obejść procedury i stać się od razu Angel'em lub pozostać Aniołem Śmierci.
__________________________________________________________
Mam nadzieję, że nie rozczarowałam was tym rozdziałem. Mi wyjątkowo nie podchodzi... Siedziałam nad nim parę dni co jest wyczynem, to chyba najlepsze co mogłam napisać, ale nie podoba mi się. Co sądzicie?

4 komentarze:

  1. rozdzial cudowny *w* serio urzeklas mnie c; Diego jest troche porywczy ale dlatego, ze ja kocha, to mile, dobrze, ze o tym nie zapomniala. zycze weny przy nastepnych rozdzialach ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. A Diego niezmiennie kochany, uroczy, cudowny! Nic dziwnego, że pomimo niebezpieczeństwa, Natalia z nim jest. Pozazdrościć takiego faceta! Ale każdy ma wady. A jego bycie Aniołem Śmierci jest dość istotnym mankamentem...
    Kolejny sen Nati! Ten jednak mnie nie przeraził. Być może dlatego, że dziewczyna wiedziała, że śni. To intrygujące, że dali jej wybór. Ciekawa jestem, na co się zdecyduje...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie podoba Ci się? Ten rozdział jest genialny!
    Diego, Diego, Diego - Kocham go! To jest facet ideał. Opiekuńczy, kochany, uroczy. Ach <3
    Wybacz, ale mam skojarzenia z liczbą, która jest numerem rozdziału. :D
    Nawet nie masz pojęcia jaka jestem ciekawa co wybierze Natalia O__O

    OdpowiedzUsuń