19 lutego, 2014

rozdział siedemdziesiąty szósty.

Podkręciłam muzykę, zaczęłam powoli tańczyć w jej rytm. Poczułam dłoń na plecach, lekko się uśmiechnęłam cofając się. Ponownie wyszłam na taras.
- Polej!
Alice nalała sobie i mi, zahaczyłyśmy swoimi rękami i jednym haustem wypiłyśmy.
- Nie dorównacie nam w piciu! - Roześmiał się Morris.
Chwycił butelkę i z pewnej odległości od ust lał sobie alkohol do gardła. Zachciało mi się wymiotować od samego patrzenia. Zaczęłam ściągać spodenki.
- Co ty robisz? - Usłyszałam zaskoczony głos Diega.
- Idę się wykąpać - spojrzałam na oniemiałego Stan'a.
Czułam złość kipiącą z Diega. O to chodzi, pomyślałam.
W locie rozłożyłam ręce. Leciałam. Teraz byłam ptakiem, mogłam się stąd wynieść, daleko od Diega i pustych blondynek. Zderzyłam się z wodą. Ciecz delikatnie kłuła rozgrzaną skórę. Idealnie. Z uśmiechem odbiłam się od dna wynurzając się na powierzchnię. Spojrzałam na taras. Życie dalej biegło w swoim tempie. Alice i Mo przekomarzali się, a Stan przyglądał się im w niemym zachwycie, było widać, że polubił to towarzystwo. Nie dziwię się, są wspaniali. Diego jednak nie bawił się z nimi. Nadal stał oparty o framugę przyglądając mi się wzrokiem przepełnionym bólem i zawziętością, tą jego pewnością siebie. To ostatnie zepsuło efekt. Zmieszana odwróciłam wzrok. Dobiegł nas dźwięk hamujących samochodów. Uśmiechnęłam się i szybko wyszłam z basenu.
- Ja otworzę!
Pobiegłam do drzwi ze szczerym uśmiechem. Przed domem stały już cztery terenówki, a za drzwiami stała roześmiana grupa umięśnionych studentów i mnóstwo laleczek w krótkich spódniczkach.
Jako pierwszy wszedł koleś od sokoła. Nie zaszczycił mnie nawet jednym spojrzeniem, przewróciłam oczami. Za nim usłyszałam salwy oklasków, uniosłam lekko brew.
- A oto pani od łazienki!
Roześmiałam się. Przyłożyłam palec do ust nakazując ciszę.
- Cichoo, było minęło!
Śmiech rozniósł się po całym domu. Nagle poczułam się unoszona do góry. Spojrzałam w dół, niosło mnie dwóch przystojniaków. Przekraczając próg krzyczeli "piękność z łazienki!". Serdecznie śmiałam się lekko podskakując co jakiś czas na ich ramionach. Czułam się jak królowa. Entuzjazm w jednym momencie minął tak samo jak i przyszedł.
- Puśćcie ją.
- Wyluzuj koleś! - Odepchnął Diega blondyn.
- Co.. - Widziałam jak jego mięśnie napinają się pod koszulką.
- Diego uspokój się! Daj sobie w końcu spokój! - Krzyknęłam nim rzucił się na biednych studentów.
Wkurzony wycofał się z salonu z zaciśniętymi pięściami.
Właśnie popijałam tequille gdy zauważyłam znajomą postać rozglądającą się po domu.
Szturchnęłam lekko Alice.
- Jednak się nie przestraszyła! - Krzyknęłam.
Alice już zaprawiona spojrzała wybuchając śmiechem.
- Zaraz wracam - mrugnęłam.
Alice złapała mnie za spodenki.
- Tylko spokojnie.
- Pewnie - uśmiechnęłam się.
Czułam jakbym poruszała się nie dotykając ziemi. Latałam. Dużo musiałam wypić.
- Od tej pory nie ruszasz alkoholu - cicho sobie rozkazałam.
Stanęłam za cycatą blondyną.
- Hej, kochanie - słodko się uśmiechnęłam. - Jak się bawisz?
Dziewczyna z przerażeniem spojrzała mi w twarz. Usatysfakcjonowana dalej się bawiłam.
- Szukasz kogoś?
Kiwnęła głową.
- D.. Diega.
Wiedziałam, że do niego przylazła. Ale jak powiedziała to głośno poczułam jakby ktoś sprzedał mi policzek. Zacisnęłam pięści nadal lekko się uśmiechając. Co za pieprzona suka! Ona jest głupia czy ślepa do cholery?! Powtarzałam te wiązanki jak mantrę wpatrując się w nieświadomą moich myśli dziewczynę.
-Ej! - Zamachała mi przed twarzą.
- Hm? - Mruknęłam oprzytomniając.
- Pytałam czy wiesz gdzie on jest.
Miarka się przebrała. Nim się obejrzałam dziewczyna leżała na podłodze uderzana przez moje pięści. Całą swoją nienawiść, złość i wszystkie inne negatywne emocje przelałam na tę dziewczynę. Biłam nie patrząc w co, nie zwracając uwagi jak mocno. Blondynka miotała się pod moim ciałem, krzyczała, ale nikt nie słyszał. Muzyka była zbyt głośna. Po twarzy ciekły mi ogromne łzy, biłam dalej. Poczułam jak ktoś mnie odciąga.
- Zostaw mnie! Zabiję tę sukę! Puszczaj! - Miotałam się.
- Natalia! Natalia! Nat! - Diego potrząsał mną przy ścianie.
Wszyscy przyglądali nam się w milczeniu. Ktoś wyłączył muzykę. Słyszałam tylko pojękiwanie cycatej.
- Natalia, spokojnie. Już dobrze.
Otarłam twarz.
- Idę.
Wyszłam przez taras nie zaszczycając nikogo spojrzeniem. Usiadłam na huśtawce lekko szlochając. Mogłam ją zabić... Byłam zła, ale nie chciałam jej zrobić krzywdy! Kim ja jestem?! To nie byłam ja. To był potwór! To był Anioł Śmierci. Teraz taka będę? Porywcza? Od ucieczki nie miałam żadnego ataku, aż do dzisiaj. To możliwe żebym już od dawna miała w sobie początkującego Anioła? Tego niebezpiecznego drapieżnika?
- Tak, to jest pewne - usłyszałam znajomy głos.

4 komentarze:

  1. Natalia powinna teraz w czasie tego "przeobrażenia" w Anioła Śmierci przyczepić sobie karteczkę "Uwaga! Jeśli ktoś mnie zdenerwuje to go zabiję" ;) Taki żarcik. A tak na poważnie to nawet dobrze, że spuściła jej łomot.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się dzieje! Sądziłam, że to Diego zafunduje rozróbę, a tu - proszę, proszę... Ale blondynie się należało! Martwi mnie jednak to, że Natalia ma już ataki furii. Jeśli teraz są tak mocne, to co będzie, gdy zostanie "pełnoprawnym" Aniołem Śmierci?

    OdpowiedzUsuń
  3. Ehh... Kiedy ona zrozumie, że do niczego nie doszło.... Co za dziecko...

    OdpowiedzUsuń
  4. No tak, nie ma to jak dojrzałe zachowanie. Po raz kolejny Natalia nie pozwala swojemu chłopakowi się wytłumaczyć i zamiast tego próbuje za wszelką cenę zrobić mu na złość. A nawet nie wie, czy rzeczywiście Diego ją zdradził (jestem niemal pewna, że nie). No i co to za pomysł, żeby od razu rzucać się z pięściami na tę dziewczynę? Kimkolwiek jest i cokolwiek czuje do Diego, nie znaczy to, że do czegokolwiek pomiędzy nimi doszło, więc tym bardziej bicie jej jest po prostu głupie. A już myślałam, że Natalia nie może mnie irytować bardziej...
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń