- W porządku - kiwnęłam głową nadal zachwycona tym miejscem.
Odsunął mi krzesełko, co było kolejnym przykładem jego wychowania przez matkę.
Otworzyłam menu, które było dość ubogie w specjały za to bogate w ceny, szeroko otworzyłam oczy.
- Bierz co chcesz - westchnął przeciągle.
Przewróciłam oczami.
Chyba jedyne co rzuciło mi się w oczy dość normalnego i taniego to sałatka grecka.
Przyszedł ten sam kelner co nas tu przyprowadził.
- Zdecydowali państwo?
- Tak, oczywiście - odparł Diego.
Mężczyzna wyciągnął malutki notesik i eleganckie pióro, lekko uniósł brew.
Diego wskazał na mnie. Odchrząknęłam.
- Sałatkę grecką i pieczywko lekko przypieczone - uśmiechnęłam się.
- A ja, jagnięcinę po meksykańsku. Ah, prosimy jeszcze o butelkę czerwonego wina.
- Wytrwane czy słodkie?
- Pół na pół - mrugnął do mnie.
- Jak sobie pan życzy - poirytowany się uśmiechnął.
Nie rozumiem takich ludzi. Po co biorą się za pracę gdzie wymagany jest kontakt z ludźmi. Po co pracują jeśli wiecznie są nie zadowoleni, a rozmowa z klientem to kara.
- Diego, skąd ty masz na to pieniądze?
- A czy to ważne?
- No wydaje mi się że tak, biorąc pod uwagę samochód, wielki teren i ogromny dom plus drogie kolacje. Zapomniałabym jeszcze o wyprawieniu imprezy z mnóstwem drogiego alkoholu - uniosłam brew.
- Trochę się tego uzbierało przez ostatnie dni - roześmiał się.
- A więc?
- Dostaje takie małe wypłaty od Angel'ów za zlecenie.
- Nazywasz to małą wypłatą? - Szeroko otworzyłam oczy.
Wzruszył ramionami.
- Nie chcesz wiedzieć ile oni sami zbijają na tym kasy.
- Okey. A więc, jaki plan na dzisiejszy wieczór, panie romantyczny?
- Przestań bo się zarumienię.
Przekrzywiłam lekko głowę.
- Nie, nic. Plany na wieczór? Jemy, idziemy się przejść molem, usiądziemy na plaży z winem i porobimy zdjęcia starym polaroidem, który należy do ciebie i poprzyklejamy je u nas - uśmiechnął się zadowolony z siebie.
- Polaroidem, który należy do mnie? - Szeroko otworzyłam oczy.
- Niespodzianka! - Uśmiechnął się.
- Miło z twojej strony.
- Oto państwa zamówienia.
Kelner położył przede mną miseczkę z sałatką, napakowaną serem fetą i grzankami. Ślinka mi napłynęła do ust.
Diego za to otrzymał wielki talerz mięcha z malutkimi ziemniaczkami i sałatą.
Kiwnęłam lekko głową.
Diego zabrał mężczyźnie butelkę wina i wyprosił go ruchem dłoni. Sam wziął się za nalewanie alkoholu do kieliszków.
- Starczy mi już, w ostatnich dniach już wystarczająco wypiłam.
- W końcu mówisz n i e - roześmiał się.
Przewróciłam oczami.
- Zejdź ze mnie.
- Za szybko tego nie zrobię - poruszył brwiami.
Czułam jak oblewam się rumieńcem.
- Uwielbiasz mnie zawstydzać - odpowiedziałam wkurzona.
- Nie marudź księżniczko.
Wzięłam pierwszy kęs nadal uciekając wzrokiem. W sumie sałatka nie była jakaś mistrzowska jak się spodziewałam po jej cenie, ale można było ją zjeść z przyjemnością. Zerknęłam na Diega, jadł aż mu się uszy trzęsły. Lekko się uśmiechnęłam.
Podniosłam kieliszek.
- Czekaj!
Spojrzałam przerażona na Diega. Wstał unosząc swój kieliszek.
- Wznoszę toast za nowe życie!
- Za nowe życie! - Uśmiechnęłam się promiennie.
Łyknęłam i zaniemówiłam. Wino było wprost bajeczne. Idealna połówka, było czuć kwasek, ale też słodycz. Żadne z nich nie zacierało się, oby dwa były równie wyraziste. Przepyszne.
- Najlepsze wino jakie kiedykolwiek piłem - westchnął.
- Idealne wino na idealne rozpoczęcie nowego życia - Oczy zaświeciły mi się milionem gwiazd.
- Tak! Też chcę to idealne wino!
Zamarliśmy.
Rozumiem, że Natalii głupio było cokolwiek zamawiać, biorąc pod uwagę ceny, ale mimo wszystko ja na jej miejscu na pewno nie zamówiłabym sałatki greckiej. Nieczęsto bywa się w takich drogich i świetnych restauracjach, a poza tym, gdyby Diego nie było na to stać, na pewno poszliby gdzieś indziej. Dziewczyna powinna więc była skorzystać z takiej możliwości i spróbować jednego z pysznych dań, jakich nie jada się w przeciętnych lokalach.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
koszmar-na-jawie
b-u-n-t