11 lutego, 2014

rozdział sześćdziesiąty ósmy.

 - Co wy tu do cholery robicie?! - Wycedził przez zęby Diego. - Gdybyśmy chcieli z wami spędzić ten wieczór to wskoczylibyśmy wam do łóżka!
- Mów za siebie - dodałam.
- Spokojnie, Diego nie denerwuj się. Taka podwójna randeczka nikomu nie zaszkodzi - uśmiechnął się Mo przytulając do siebie Alice.
- Skąd wiedzieliście gdzie jesteśmy? - Zdziwiłam się.
- Diego ma chip w dupsku - Alice do mnie mrugnęła.
- Zamknij się!
Alice podniosła ręce w obronnym geście.
- Straciłam apetyt.
Wstałam i wyszłam. Usiadłam przed restauracją głęboko oddychając.
- Masz papierosa? - Zapytałam przechodnia.
Zmierzył mnie od stóp do głów po czym obleśnie się uśmiechnął.
- Pewnie, ślicznotko - wyciągnął paczkę dotykając mojej dłoni odrobinę za długo.
Lekko się uśmiechnęłam.
- Zabieraj od niej łapska! - Usłyszałam głos Diega.
- Nie pucuj się, lalusiu.
- Chcesz poznać tego lalusia bliżej? - Zapytał groźnie.
Uśmiechnął się.
- Czemu nie.
Diego od razu wkroczył do akcji. Sprzedał mu kopniaka na twarz po czym chłopak odleciał parę metrów do tyłu. Diego skoczył na biednego faceta masakrując mu twarz. Oprzytomniałam z szoku rzucając mu się na plecy.
- Diego! Zostaw go! Przecież ty go zabijesz, kretynie! Opanuj się! Mo! Alice! Pomóżcie mi!
Od razu przybiegli, Mo z lekkim zniecierpliwieniem rzucił się w jego stronę.
- Diego, brachu. Już koniec. Nic jej nie jest. Spójrz na nią...
Diego lekko się obrócił. Pokręciłam wkurzona głową.
- Alice, odwieziesz mnie? Proszę cię bardzo - zrobiłam minkę zbitego pieska.
- Pewnie, mała - uśmiechnęła się przytulając mnie do siebie.
Przeszłyśmy obok nich. Nie zaszczyciłam go nawet jednym spojrzeniem.
Usłyszałam za sobą szarpanie.
- Puść mnie! - Krzyknął Diego.
- Zostaw ją teraz! Ona jest w szoku. Idziemy do klubu, Alice do nas dołączy jak będzie chciała, ale Natale zostawiasz teraz w spokoju, ma teraz pewnie coś do przemyślenia.
- Przepraszam.. - Usłyszałam jeszcze głos Diega.
Rozsiadłam się oddychając z ulgą. On mógł go zabić, Diego jest niebezpieczny. A jak na mnie się wkurzy i rzuci mi się do gardła? Odwróciłam wzrok w stronę okna.
- Pamiętaj, że on to robi dla twojego dobra... Dla waszego dobra, ale nie zmieni tego kim jest.
- Wiem - zaszlochałam.
Zdusiłam w sobie jęk rozpaczy.
- On mógł go zabić tylko dlatego, że za długo dotykał mojej ręki..
- Wiem.. Przykro mi - uśmiechnęła się pocieszająco.
Zajechałyśmy pod dom.
- Daj mi klucze i wracaj do nich, ja się już kładę, nie mam siły.
- Jesteś pewna?
Kiwnęłam głową.
- Przepraszam, że zniszczyliśmy wam randkę - odwróciła zmieszana wzrok.
- Trudno, stało się. Jedziemy dalej. Miłej zabawy - zatrzasnęłam drzwi i pomachałam jej.
Z lodówki wyciągnęłam piwo w dolnej szufladzie znalazłam paczki papierosów.
Rzuciłam się na łóżko zaciągając się mocno papierosem.
- Idealne wino, idealne życie, a ja już hoduję raka i podsycam alkoholizm - pociągnęłam długi łyk piwa.

2 komentarze:

  1. No i z idealnej randki nici. Ech, Mo i Alice mają wyczucie miejsca, chwili i w ogóle...
    Z jednej strony to fajnie, że jest taki zazdrosny i opiekuńczy, ale z drugiej jego siła jest przerażająca. Nie dziwię się, że Nati ma wątpliwości. Sądzę jednak, że Diego zbyt mocno ją kocha, by móc jej zrobić krzywdę.
    Niech ona tyle nie pije i nie pali, bo jeszcze wpadnie w jakiś nałóg! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Mo i Alice - uwielbiam ich! :D Oni zawsze wiedzą co powiedzieć, zrobić, a nawet gdzie pojechać ;)
    Nie sądziłam, że Diego jest zdolny do takich rzeczy. Rozumiem, że jest zazdrosny o Natalię, ale bez przesady. W końcu ten facet nic takiego nie zrobił.
    Już nie musisz mnie informować. Wróciłam z wakacji, więc teraz będę na bieżąco.

    OdpowiedzUsuń