05 marca, 2014

rozdział osiemdziesiąty szósty.

Skąd jej matka wiedziała gdzie odpisać. Coś jest nie tak.
- Natalia! Jak będziesz schodzić weź swój telefon!
- Okey! - usłyszałem.
Albo coś z moim telefonem albo ona jest kimś z innego wymiaru. Roześmiałem się na tę myśl, powiedział potwór z książek o aniołkach.
- Diego?
- Hm?
- Jestem nieśmiertelna, prawda?
- Niestety - obróciłem się w stronę schodów.
Natalia siedziała na balustradzie lekko przechylając się do przodu i do tyłu.
- Co ty robisz? - Szeroko otworzyłem oczy.
- Jakbym stąd skoczyła to przeżyłabym, no nie? - Zapytała z uśmiechem na ustach.
- Nie próbuj!
- Za późno! - Skoczyła roześmiana.
- Kretynko, chcę całą pannę młodą! - Rzuciłem się w jej stronę.
Zostałem powalony na ziemię przez kochaną narzeczoną. Nie ruszała się. Delikatnie wygramoliłem się spod jej bezwładnego ciała. Uklęknąłem obok. Miała tak łagodnie piękną twarz. Ani jednej zmarszczki między jej brwiami wyrażające jej dezorientację lub złość. Była taka piękna. Cicho zaszlochałem. Tak! Faceci też płaczą. Najważniejsza osoba w moim życiu odeszła, nie powinna była. Powinna żyć, powinna się śmiać i żyć. Jest nieśmiertelna!
- Natalia.... - wyszeptałem z jej głową na ramieniu.
Poczułem jak klatka piersiowa lekko jej drży. Podniosłem podminowany głowę. Natalia się śmiała. Była zachwycona.
- Co cię śmieszy! - Wybuchnąłem.
- Nic, głowa mnie boli - nadal krztusiła się ze śmiechu.
Pokręciłem wkurzony głową.
- Spokojnie, nic mi nie jest - zapewniła.
- A jakby było? Jakbym cię stracił? - Spojrzałem na nią. - Jeszcze strata to nic, ale co by pomyśleli ludzie straciłem niedoszłą żonę, co za wstyd. Z domu bym nie wyszedł!
Zerknąłem kątem oka na Natalię, siedziała wpatrzona we mnie tymi swoimi, pięknymi, brązowymi oczami. Była zaskoczona. I tu cię mam, żartownisiu!
Zaczęła delikatnie wstawać. Szybko złapałem ją za dłoń przyciągając do siebie.
- Żartowałem - naparłem na jej usta. - Nigdy więcej takich niespodzianek, zrozumiano?
Zarumieniona przytaknęła.
- Kiedy jedzenie? - Zapytała w chwili gdy rozległ się dzwonek do drzwi.
- Dobra, już przynoszę - zaofiarowałem się.
Za drzwiami stał odwrócony do mnie plecami mężczyzna mniej więcej mojego wzrostu. Czerwona bejsbolówka zapewne z logiem chińskiej knajpy ozdabiała jego ciemne włosy. Powoli się odwrócił z szerokim uśmiechem.
- Przesyłka specjalna! - Uniósł kubełki chińskiego żarcia.
Stałem tam wpatrując się w nowo przybyłego.
- Natalia! Na górę!
- Co?
- Powiedziałem, na górę!
Usłyszałem jak wstaje i niepewnie do mnie podchodzi.
- Czy ty kiedykolwiek słuchasz co do ciebie mówię?! - Złapałem ją za rękę odciągając za siebie.
- Diego, czemu tak ostro kochasiu?
- Abaddon - wypowiedziałem te słowa z jadem, którym najchętniej bym splunął mu w twarz.

3 komentarze:

  1. Ach ta Natalia! Duże dziecko! To, że jest nieśmiertelna nie znaczy, że nieuszkadzalna ;D Będzie miał z nią Diego kłopoty, oj będzie...
    Nie sądziłam, że chłopak będzie tak przejmował się nieśmiertelnością Nati. Każdy na jego miejscu cieszyłby się, że ona nigdy nie umrze i będą razem na zawsze. On tymczasem myśli o niej, jej potrzebach oraz tym, co straciła. Kochany Diego <3

    Abaddon? Hmm, zapowiada się ciekawie. Zastanawiam się, co wyniknie ze "zwykłej" wizyty dostawcy z chińskiej restauracji...
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i by się cieszył, tyle że on niestety jest śmiertelny...

      Usuń
  2. Następny natychmiast! Czuję, że poleje się krew...

    OdpowiedzUsuń