07 marca, 2014

rozdział osiemdziesiąty siódmy.

- Witaj, brachu - obrzydliwie się uśmiechnął. - A to jest pewnie twoja narzeczona, głośno o was w naszym świecie.
Powoli zaczął się zbliżać lecz stanowczo zagrodziłem mu dalszą drogę. Ten omen nie mógł przekroczyć progu domu. Dopiero po moim trupie.. Natalia chwyciła mnie za ramię karcąc mnie wrogim spojrzeniem.
Może i był mojego wzrostu, ale gdy przechodził tuż obok mnie czułem bijącą od niego siłę i moc jaką dysponował. Wielu z nas uciekało przed samym jego wzrokiem. Abaddon jako Anioł Zagłady był najokrutniejszy ze wszystkich Angel'ów razem wziętych.
- Jestem Natalia - uśmiechnęła się, śmiało wyciągając dłoń.
Wiedziałem, że to tylko maska. Bała się jak cholera, cała się trzęsła w środku.
Abaddon uniósł brew w geście niemalże podobnym do aprobaty. Natalia ma chyba plus na swoim koncie.
- Miło mi cię poznać, Natalio - ucałował jej dłoń.
Zacisnąłem wkurzony pięści, jak on śmie pojawiać się tu jakby nigdy nic i robić co chce.
- No, miło nam było, do widzenia - chwyciłem go delikatnie lecz stanowczo za ramię.
W jego oczach dojrzałem niemą groźbę, którą tylko my we dwóch mogliśmy zrozumieć - od razu go puściłem. Nie ukrywam, bałem się go.
- Diego przestań, muszę tylko coś z Natalią załatwić i już stąd znikam - uniósł dłoń.
- Nie, nie zbliżasz się do niej - stanąłem za nią.
- Diego - wyszeptała.
- Nie! - Wybuchnąłem.
- Daj jej samej decydować - zawarczał Angel.
Odszedłem, przeciągając się by przypadkiem nie rzucić się na Anioła. Jak on mógł tak bezkarnie panoszyć się nie na swoim terenie.
- Macie tu jakieś ustronne miejsce? - Zapytał.
- Chodź za mną.
Chwyciłem ze stolika wazon ciskając nim o ścianę tuż obok głowy Abaddona. Podleciał do mnie o wiele szybciej niż przeciętny Anioł. Chwycił mnie za gardło brutalnie wbijając mi palce w krtań.
- Ostatni raz cię ostrzegam, jeszcze grzecznie - wycedził.
- Puść go i chodź! - Zażądała.
- Widzisz? Narzeczona ma większe jaja niż ty - rzucił mną o równoległą ścianę.
Usiadłem pod ścianą rozmasowując tył głowy jednocześnie odprowadzając ich wzrokiem. Ma parę w rękach, nie ukrywam. Abaddon kulturalnie otworzył Natalii drzwi krzywo się do mnie uśmiechając.
A niech ją tylko sukinsyn tknie, zabiję go. Nie wiem jak, ale zabiję! Po dosłownie krótkiej chwili Anioł wyszedł zadowolony z siebie od razu skierował się do drzwi.
- Gdzie ona jest?
- Na tarasie. Do zobaczenia aniołku - zatrzasnął za sobą drzwi.
Szybko pobiegłem lecz nie znalazłem jej na owym tarasie. Jest blisko. Pobiegłem dalej domyślając się gdzie mogła uciec.
- Wiedziałem, że cię tu znajdę - skierowałem się już spokojniej do huśtawki.
Podniosła głowę, łzy spływały jej po twarzy.
- Dostałam zadanie. Miałam ci powiedzieć. A teraz mam informację - wzruszyła ramionami. Uniosła białe kartki. - Mnie też poznałeś w taki sposób?
W milczeniu lekko kiwnąłem głową.
- To mała dziewczynka - zaszlochała. - Siedmioletnia blondynka. Wiesz, jedna z tych co są ubierane na różowo, a blond fale są układane w różnego rodzaju fikuśne fryzurki. Taka słodziutka. Taka młoda...
- W porządku, przecież dlatego cię wzywają. Żebyś ją uratowała.
- Ale jeśli mi się nie uda? Jeśli nie podołam i biedna Melanie - podniosła informacje do góry. - Będzie się tułać po tym strasznym, szarym miejscu? To nie fair.
- Dasz radę, wiem, że dasz. Natalia Sorento, tak samo wspaniała jak samochód tej nazwy. Głowa do góry, wytłumaczę ci co i jak. Nie bój się.
- Diego, były przypadki, w których Aniołowi nie udawało się uratować duszy... Albo, sam zaniknie? Że nie wróci?
Należy jej się prawda. Mimo zagrożenia i jej reakcji.
- Tak - odwróciłem wzrok. - Moja matka nie wróciła z akcji.

2 komentarze:

  1. No to robi się coraz bardziej ciekawie. Czekam na historię o matce Diega.
    Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jak zwykle świetny. Ciekawi mnie to jaka będzię reakcja Natali na te słowa oraz jak poradzi sobie na misji.
    Czekam na następny rozdział

    OdpowiedzUsuń