08 marca, 2014

rozdział osiemdziesiąty ósmy.

Nie zdziwiła mnie jej reakcja.
- Co?! - Zeskoczyła z huśtawki.
- Siostra i ojciec również - wzruszyłem ramionami.
Zatkało ją. Mogę sobie wyobrazić trybiki chodzące w jej mózgu, próbując poukładać sobie wszystko w jedną całość.
- Siostra?
- Miała trzynaście lat - krzywo się uśmiechnąłem. - Ja miałem dziesięć.
- Oni nie żyją? - Zająknęła się.
- Nie wydaje mi się - pokręciłem głową. - Błądzą w przestrzeni, kiedyś powrócą. Może niedługo, może za paręnaście lat.
- I co? Tak beznamiętnie o tym mówisz?! Nie zależy ci żeby wrócili?! A co byś powiedział gdybym to ja zniknęła, co? Też byś wzruszył ramionami?! - Krzyczała zaskoczona i wkurzona jak nigdy wcześniej.
- Mam powody by tak o nich mówić. Ciebie kocham nad życie i nie wiem co bym zrobił gdybyś zniknęła. Pierwsze co to poleciałbym do Alcoy do tych zasranych Angeli.
Głęboko oddychała aż twarz całkowicie jej złagodniała.
Nie miałem zamiaru nikomu tłumaczyć co wydarzyło się w moim życiu przed zaniknięciem mojej rodziny. Nikt, nigdy nie pozna tej tajemnicy. Co miałbym powiedzieć? Ojciec, tyran. Wysoko osadzony Angel, tuż pod Najwyższym. Matka, oddana mu służąca, nie potrafiąca mu się sprzeciwić obawiając się jego gniewu i mocy. Kochana siostra, w której Anioł obudził się tak szybko z powodu ojca. Który prowadził ją na zebrania Rady, modły i czczenie Najwyższego. Wieczorami przebywała pod opieką Anielek, które były takimi zakonnicami, pomagały się nawrócić i przywołać dobrego ducha Najwyższego. Zanikła przez ojca, a po tym niczym się nie przejął, żył jakby nigdy nie miał córki. Oby mu kiedykolwiek wybaczyła, ja tego nie zrobię.
- Diego? Diego, w porządku? Pobladłeś.
- Tak, wszystko super. Nie bój się, będę blisko - przytuliłem ją do siebie. - Idziemy zjeść zimną chińszczyznę?
- I obejrzeć film.
Chwyciłem ją za dłoń nadal przebywając daleko stąd zatopiony we wspomnieniach. Natalia próbowała zachęcić mnie do rozmowy lecz moje monosylabiczne odpowiedzi w końcu ją zniechęciły.
Chciałbym utworzyć prawdziwie szczęśliwą rodzinę. Rodzinę, w której każdy członek będzie miał wybór co będzie robił, ważne aby był szczęśliwy. Ja nie będę tyranem, żona służącą, a dzieci pachołkami. Chciałbym żeby moje dzieci kiedyś powiedziały "Tatusiu, jesteś wspaniały", a nie wspominały go jak kogoś obcego. Taka zdrowa relacja.
- O czy myślisz? - Nie wytrzymała zaniepokojona Natalia.
- O przyszłości.
- To niebezpieczne - odpowiedziała.
- Dlaczego? - Zdziwiłem się.
- Żyjemy tu i teraz, nie jesteśmy już tacy jak kiedyś - tamte osoby umarły. Ale też nie jesteśmy tymi, którymi będziemy za kilka lat, nawet dni. Sekunda może diametralnie zmienić życie, a co dopiero przyszłość. Nie warto się martwić ani tworzyć złudne marzenia - wzruszyła ramionami.

3 komentarze:

  1. Twoje opowiadanie z każdym rozdziałem podoba mi się coraz bardziej. Historia rodziny chłopaka jest bardzo ciekawa. Nie spodziewałam się, że jego ojciec był Angelem i że jego dzieciństwo było tak... skomplikowane. Niecierpliwie czekam na nowy rozdział!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. O, a więc pojawił się nowy, ciekawy wątek! Chociaż dziwi mnie to, że Diego uznał, że "nikt nigdy nie dowie się o jego rodzinie". Może nie chcieć się tym chwalić na prawo i lewo, ale jeśli rzeczywiście kocha Natalię, nie powinien mieć przed nią takich tajemnic. A dziewczyna jak zwykle zachowuje się trochę dziwnie. Tak spokojnie zareagowała na informację o tym, że Diego nie chce z nią rozmawiać o członkach swojej rodziny, których dusze błąkają się nie wiadomo gdzie? Serio...?
    Przepraszam, że tak długo nie komentowałam, ale ostatnie kilkanaście dni było naprawdę okropne i miałam mało czasu na napisanie choćby kilku słów.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie
    b-u-n-t

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta wersja z perspektywy Diega podoba mi się jeszcze bardziej. Historia jego rodziny jest bardzo intrygująca. Natalia po części ma rację. Nie należy przejmować się przyszłością, tym co będzie kiedyś. Żyjmy chwilą. Choć nie ukrywam, że w dzisiejszych czasach życie z dnia na dzień jest niemożliwe.
    Diego zaskoczył mnie tym, że myśli o rodzinie. Jakoś nie mogę wyobrazić sobie go i Nat w roli rodziców. ;)
    Naprawdę bardzo rozumiem Diega. Wiem co to znaczy nie przejmować się losem osoby, która oceną społeczeństwa powinna być dla Ciebie ważna. Jestem ciekawa, jak wyglądało by spotkanie Diega z jego ojcem, matką lub siostrą. I nie, wcale Cię nie podpuszczam ;)
    Czekam na kolejny rozdział, który mam nadzieję pojawi się jutro :)

    OdpowiedzUsuń