16 marca, 2014

rozdział dziewięćdziesiąty drugi.

Ja spałem... Mimo tego, że obudziłem się nad ranem to ważne jest to że spałem. Spałem, trzymając w ramionach moją ukochaną. Gdy tylko podniosłem głowę, od razu pożałowałem, czując ból w karku. Jesteśmy wszyscy na kanapie, po lewej stronie Mo śliniący się na mojej koszulce, między moim nogami Natalia oparta o mnie, po prawej Alice usiłująca wygodnie się ułożyć na ramieniu Natalii.
Delikatnie podparłem Nat i ułożyłem ją wzdłuż bym mógł bezpiecznie wyjść z tej zwartej kupy.
Podszedłem do lodówki wiedząc, że nikt się nie obudził.
Muszę zadzwonić do LA, zapisać ślub na 24 grudnia. Może być problem, w sumie jestem tego pewny, ale za małą sumkę nie powinni kręcić głową. Został tydzień.
Poczułem czyjeś ręce oplatające się wokół mojego ciała.
- Dzień dobry - wyszeptała mi do ucha Natalia.
- Idziesz dzisiaj z Alice na zakupy, co ty na to?
- Oh, cześć kochanie. Jak fajnie, że wstałaś! Pewnie, że zrobię ci kawę, cieszę się, że cię widzę! - Spojrzała na mnie. - Tak, Diego ciebie też miło widzieć.
Zatkało mnie.
- Przepraszam kochanie, ale zamyśliłem się - usiłowałem ją pocałować lecz wywinęła się.
- Za karę nie ma buziaków - uśmiechnęła się. - Chyba, że jakaś dobra kawa by się dla mnie znalazła...
- Już się robi! - Zasalutowałem.
- O co chodzi z tymi zakupami? - Usiadła przy stole.
- No bo pomyślałem żeby pobrać się w Wigilię?
- Jak to? To za tydzień! Nie znajdziesz nigdzie wolnego terminu - szeroko otworzyła oczy.
- Mam swoje wtyki. A co do zakupów, to musisz znaleźć sukienkę - uśmiechnąłem się.
- No pewnie! - Wykrzyknęła szczęśliwa. Szybko jednak powróciła do obojętności, pokręciła głową. - Nie będziesz mógł jej zobaczyć...
- No i co z tego! Zobaczę cię w niej za tydzień!
- A jak ci się nie spodoba? Wtedy ten dzień nie będzie wyjątkowy.
- Z ubraniem czy bez jesteś piękna - uniosłem jej podbródek lekko całując ją w usta.
Wyciągnąłem ręcznik papierowy powoli rozwijając rolkę wpatrując się w kanapę.
- Co ty robisz? - Wybełkotała Natalia znad miski płatków.
- Podasz mi taśmę klejącą?
Owinąłem ciasno taśmę wokół papieru tworząc z tego dość mocną kulkę. Zręcznie rzuciłem nią w śpiącą Alice.
- Pobudka! - Zaświergotałem całując ją w policzek.
- S p i e r d a l a j, p s y c h o l u  j e d e n! - Wydarła się na cały dom.
Wybuchnąłem śmiechem lekko czochrając jej włosy.
- Wstawaj, jedziesz na zakupy.
Co w sumie mnie nie zdziwiło, od razu zwlokła się na podłogę.
- Palant - wybełkotała.
- Bóg - poprawiłem ją ze śmiechem.
Podpełzła do Morrisa i pocałowała go w skroń.
- Nie robiłbym tego na twoim miejscu.
- Tyłek?
- Tyłek - potwierdziłem.
- Czy ja nie mogę gadać czegoś innego po pijaku?! - Klepnęła się w czoło. - Normalnie blondynka! - Wstała załamana podchodząc do blatu. - Idę się ogarnąć i jedziemy, mamy dużo spraw do załatwienia.
Wyciągnęła mi kawę z ręki, pociągając solidny łyk. Oddała mi praktycznie pustą filiżankę.
- Więcej cię nie wpuszczę do domu - zapowiedziałem.
- I tak to zrobisz - parsknęła.
Spojrzałem oniemiały na Natalię.
- Taka prawda - wzruszyła ramionami.
__________________________________________________
Naszła mnie dzisiaj wena i jestem z siebie dumna. Pochwalę się wam, że właśnie kończę pisać historię Natalii i już dziś napisałam prolog kolejnego bloga (zamówienie oczywiście także). Mam nadzieję, że nie rozczaruję was ;)

2 komentarze:

  1. Nie dociera do mnie, że niedługo koniec. Jakoś zżyłam się z nimi wszystkimi. Mam jednak złe przeczucia, ponieważ wszystko jakoś tak dobrze się układa... Ale to ja - ja wszędzie węszę podstęp ;)
    Alice miała miłą pobudkę xD Ciekawe, gdzie Diego ma te wtyki i w jaki sposób załatwi ślub na za tydzień...
    Nic, tylko czekać :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale jak to koniec? Zżyłam się z tą historią.
    Diego jest niemożliwy. :D Nie ma, jak to przez tydzień zorganizować ślub.
    Wyobrażam sobie Mo śliniącego się na koszulkę Diego. :D I nie zazdroszczę mu tego bolącego karku.
    Czekam na SZCZĘŚLIWE zakończenie :)
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń