11 marca, 2014

rozdział dziewięćdziesiąty.

Pokręciłem zrozpaczony głową.
- Co żeście zrobili z tym przyjęciem?
- Oprócz tego, że paru typów pod wpływem się pobiło i potłukło wszystkie kieliszki i Alice się nawaliła to nic - roześmiał się zadowolony Mo.
Natalia roześmiała się nie wierząc w ani jedno jego słowo.
Spojrzałem na leżącą Alice, lekko pochrapywała. Zaczęła nabierać głęboko powietrza po czym zaczęła się rzucać dostając cofek.
- Mo! Ona będzie rzygać, zabierz ją do łazienki!
- Już, już - wziął na ręce nadal zarzucającą się Alice.
- Zejdź z nich odrobinę, to powinniśmy być my. Ale jesteśmy mądrzejsi. To znaczy ja, bo gdyby nie ja, to nadal byśmy tam byli - uroczo uśmiechnęła się Natalia.
- No nieważne - wzruszyłem nonszalancko ramionami wiedząc, że ma rację.
- Cholera! - Zaklnął Mo ze schodów.
Wybuchnęliśmy z Natalią gromkim śmiechem. Usłyszeliśmy nagle lekkie uderzenie, po czym pojawił się Mo z obrzyganą koszulką.
- Idź po nią kretynie!
- Nie będzie na mnie rzygać i do tego się ze mnie śmiać!
- Dobra, ja po nią pójdę - zaofiarowała się Natalia. Wyciągnęła palec w wygrażającym geście. - Nie myśl sobie, że jej nie przypomnę kto ją ratował.
- W porządku - westchnął zrezygnowany opadając na kanapę.
- Nie zasyf mnie ani kanapy. Chcesz soku? - Zebrałem się z niej.
- Z cytryny.
- Czyżby szykował się kacyk? - Roześmiałem się.
- Nie, skądże. A ty się nie śmiej, bo ci przypomnę, kto kogo ratował całego obrzyganego leżącego w krzakach z pięknymi wąsami na twarzy - wybuchnął śmiechem.
Przypominając sobie tę imprezę rzuciłem roześmiany w niego cytryną.
- Au! - Potarł tył głowy. - O, dzięki. - Wbił kciuk w cytrynę i mocno wyciskał z niej sok. - Jak tam po zaręczynach, kochasiu?
- Jest super! Jestem taki szczęśliwy, w końcu założę rodzinę taką jaka powinna być - uśmiechnąłem się dumny.
Morris wpatrywał się we mnie przenikliwym spojrzeniem. Znał mnie jak nikt inny, po zaniknięciu "bliskich" był moim starszym bratem. Czytał ze mnie jak z otwartej książki, a teraz mu coś nie podpasowało.
- Coś się stało.
- To nie było pytanie - zająłem się za robienie drink'a.
- Mów - usłyszałem jak do mnie podchodzi.
Odwróciłem się w jego stronę.
- Natalia dostała zadanie. Był tu Abaddon. A ona martwi się, że nie podoła, a ja nie mogę jej zapewnić, że nie zaniknie. Szczególnie po mojej rodzinie. Pamiętasz co wtedy Rada mówiła, przynoszę pecha.
- Zamknij się. Jesteś moim przyjacielem od dawien dawna i nigdy nie miałem problemu z akcją. Z Alice też ile masz wspomnień, ona też zawsze dociągała akcję do końca.
- Ale wy nie byliście ze mną formalnie związani. A co jeśli, weźmiemy ten ślub i Natalia zaniknie, bo będzie moja?
- Nawet tak nie mów.
- O czym ma nie mówić? - Zapytała ze schodów Natalia podpierająca Alice.
___________________________________________________
Dzisiaj publikuję pierwszy post na blogu anglojęzycznym (zadanie domowe). Jeśli jesteście chętne do zapoznania się z nim to serdecznie zapraszam dream is the only hope.
No i mam oczywiście nadzieję, że nie rozczarowuję was tymi ostatnimi rozdziałami ;)
Pozdrawiam!

3 komentarze:

  1. Morris z obrzyganą koszulką :D hahaha
    Diego, Ty mnie ciągle zamartwiasz, że Natalia nie podoła tej misji i zaniknie. A przecież to nieprawda! Ona da radę, wierzę w nią :)
    O ja, ale super, że piszesz bloga po angielsku. Może w końcu go trochę podszlifuje. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No też sobie wyobrażam Mo xd
      A z tym blogiem to sama nie jestem najlepsza, ale no cóż nie chcę ryzykować jedynki ;)

      Usuń
  2. Obrzygany Mo xD Rozwaliłaś mnie totalnie!!!
    Niech Diego przestanie jęczeć! Będzie dobrze. Nati sobie poradzi, a on wcale nie przynosi pecha!!!

    OdpowiedzUsuń